Bony patriotyczne nie dotyczą wszystkich

Lekarze odwieszą protest – przygotowania do akcji już rozpoczęte

Chaos w szpitalach narastał od dłuższego czasu, ale czarę goryczy przelała informacja, którą rezydenci otrzymali z Ministerstwa Zdrowia: bony patriotyczne nie dotyczą rezydentów stomatologii.
Już wcześniej bony budziły kontrowersje. Lekarze odkryli, że mogą się one stać batem w rękach ministerstwa. Nie ma żadnych gwarancji, że Ministerstwo Zdrowia w ramach odpracowania bonu nie będzie np. przymusowo kierowało lekarzy do miejsc, gdzie są największe braki kadrowe.
Frustrację spowodowała też akcja zbierania lojalek, która w tych dniach odbywa się w szpitalach. Umowy lojalnościowe zobowiązują rezydentów do pracy przez dwa lata w publicznej ochronie zdrowia w Polsce w zamian za dodatek 600 lub 700 zł (w zależności od specjalizacji). W przypadku specjalistów zobowiązanie dotyczy lojalności wobec macierzystego szpitala i niepodejmowania pracy w konkurencyjnym szpitalu publicznym w zamian za podwyżkę do kwoty 6750 zł.
Okazało się, że niektórzy dyrektorzy umieścili w umowach klauzule wiążące rezydentów z konkretnym szpitalem, choć ustawa mówi o wolności wyboru. W przypadku lekarzy specjalistów w ogóle nie jest jasne, jakie rodzaje działalności lekarskiej w różnych miejscach można łączyć, by nie złamać lojalności i nie narażać się na żądanie zwrotu pieniędzy.
Ogromny chaos, jaki zapanował w szpitalach, pogorszył nastroje i zniechęcił lekarzy do takiej formy podwyżek.
– Nastroje są złe, a wina leży po stronie urzędników – mówi Jakub Kosikowski, szef Porozumienia Rezydentów OZZL. – Nie wiemy, czy to niekompetencja, czy celowe działanie – dodaje.
Przypomina, że porozumienie z ministrem zakładało, że podwyżki będą od lipca. Tymczasem ciągle nie ma rozporządzenia o wynagrodzeniach stażystów i rezydentów, które je uruchamia. Nie wiadomo np., czy rezydent powinien otrzymać 600 czy 700 zł, bo minister nie wydał rozporządzenia z listą specjalizacji priorytetowych i niepriorytetowych.
– Jesteśmy traktowani niepoważnie. Co chwila wychodzą kolejne kwiatki, np. wydawane przez resort interpretacje przepisów przeczące zapisom ustawy – dodaje Kosikowski.
Rezydenci obawiają się, że na realizację podwyżek i pozostałych postulatów nie ma pieniędzy. – Ustawa mówi o wzroście PKB do 6 proc. w 2024 roku, ale tegoroczny budżet państwa nie został znowelizowany, a w projekcie budżetu na przyszły rok także nie uwzględniono wzrostu nakładów. Nie wiadomo też, ile podwyżki będą kosztować – wylicza Kosikowski. – Dlatego już rozpoczęliśmy przygotowania do protestu – dodaje.
Jak podkreśla, będą one prowadzone wraz z Naczelną Izbą Lekarską oraz Ogólnopolskim Związkiem Zawodowym Lekarzy.
– O postępach będziemy informować na bieżąco – dodaje Jakub Kosikowski.


ID