RODO w zdrowiu – wciąż wiele pytań bez odpowiedzi

Branża czeka na swój kodeks

Unijne rozporządzenie w sprawie ochrony danych osobowych nadal sprawia kłopoty placówkom medycznym. Ułatwieniem ma być Kodeks branżowy w ochronie zdrowia opracowany w listopadzie ubiegłego roku. Opisuje on obowiązki administratorów i podmiotów przetwarzających dane osobowe, w tym zasady udostępniania danych pacjentów, zawartych w dokumentacji medycznej.
Został on złożony do zatwierdzenia do Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Ale, jak wyjaśnia w „Dzienniku Gazecie Prawnej” Paulina Dawidczyk z UODO, zatwierdzenie kodeksu nie jest takie proste.
Proces się przedłuża, ponieważ wiele kwestii wymaga szczegółowego wyjaśnienia. Przykład? Wysyłanie pacjentom zaproszeń na badania profilaktyczne. Jest to przetwarzanie danych w innych celach, niż zostały zebrane. Więc choć UODO nie chce ograniczać możliwości prowadzenia profilaktyki przez placówki medyczne, to musi wyważyć interes obu stron i wziąć pod uwagę między innymi skargi od pacjentów, którzy sobie tego nie życzą.
Rozwiązaniem jest propozycja, by takie praktyki musiały być uzasadnione stanem zdrowia, odnotowane w dokumentacji pacjenta, ale rozwiązanie to nie sprawdzi się np. w przypadku badań przesiewowych.
Zdaniem prawników cytowanych przez „DGP”, kłopotów związanych z RODO jest więcej. Wiele z nich dotyczy podpisywania przez placówki między sobą umów o przetwarzaniu danych, które mogą w przyszłości rodzić komplikacje.
Dylematy mają też lekarze. Zdarza się, że powołując się na RODO, domagają się ochrony. Na przykład nie życzą sobie ujawniania na tabliczce na drzwiach gabinetu bądź podawania w internecie ich nazwisk i godzin dyżurów. Jeden z lekarzy argumentował, że przez to złodzieje wiedzą kiedy nie ma go w domu.
Prawnicy wypowiadają się jednoznacznie – lekarz to zawód zaufania publicznego, należy mu się mniejsza ochrona niż pacjentom.

ID