Krzysztof Bukiel: Wyłączyć błędy z odpowiedzialności karnej

Minister Ziobro odpuścił tylko częściowo.

– Należy wprowadzić całkowitą depenalizację błędów medycznych, aby lekarze przyznawali się do nich bez obaw – mówi podyplomie.pl Krzysztof Bukiel, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało reformę Kodeksu karnego, przewidując drakońskie kary, m.in. częstsze wysyłanie za kraty. Ustawa, która czeka na podpis prezydenta, uderzy jednak nie tylko w pospolitych przestępców, ale także w lekarzy. Konkretnie chodzi o zapis o nieumyślnym spowodowaniu śmierci (artykuł 155), stosowany w sprawach przeciw pracownikom ochrony zdrowia.
Do tej pory kara za nieumyślne spowodowanie śmierci wynosiła od 3 miesięcy do 5 lat. Zgodnie z nowelą granice te zostały podwyższone – od roku do 10 lat w przypadku nieumyślnego spowodowania śmierci jednej osoby i od 2 do 15 lat w przypadku nieumyślnego spowodowania śmierci więcej niż jednej osoby. Jako że kara w zawieszeniu może być orzekana jedynie do wysokości roku, skazanie oznaczałoby bezwzględne więzienie.
Naczelna Rada Lekarska zaprotestowała. I faktycznie na posiedzeniu 18 czerwca Rada Ministrów zaproponowała nowy wymiar kary za przestępstwo z art. 155 Kodeksu karnego – od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. Według informacji prof. Andrzeja Matyi, prezesa NRL, Sejm ma zająć się autopoprawką rządu jeszcze w lipcu. – To pozwoli zrealizować postulaty lekarzy, tj. warunkowo zawiesić wykonanie tej kary i wymierzyć wobec lekarza karę grzywny lub ograniczenia wolności zamiast kary pozbawienia wolności – tłumaczy prezes NRL.
Krzysztof Bukiel krytycznie odnosi się do tego „sukcesu”. – To przypomina sytuację z dowcipu o kozie. Z tym że do pokoju wprowadzono dwie kozy, a wyprowadzono tylko jedną. W rezultacie jest gorzej, niż było na początku. Tak też jest w przypadku art. 155, ponieważ finalnie karę zaostrzono – zauważa.
Zdaniem Krzysztofa Bukiela błędy lekarskie powinny być wyłączone z kodeksu karnego, wzorem np. Szwecji. Jak tłumaczy, kiedy za błąd grozi kara, nikt nie jest skłonny się przyznawać, bo nie chce iść do więzienia. Natomiast jeśli kary nie ma, można o błędzie głośno mówić i ostrzegać innych kolegów przed jego popełnieniem. W rezultacie łatwiej błędom zapobiegać, a ich liczba zaczyna spadać – wyjaśnia przewodniczący OZZL.

ID