Reformę psychiatrii dziecięcej pociągną placówki prywatne?

Wiceminister pełen optymizmu, specjaliści – obaw.

Reforma psychiatrii dziecięcej rozpocznie się we wrześniu – potwierdził w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” Zbigniew Król, wiceminister zdrowia.
Psychiatria dziecięca znajduje się w zapaści, ale – zgodnie z zapowiedzią wiceministra – to ma się zmienić. Harmonogram tworzenia nowego modelu leczenia dzieci i młodzieży został rozpisany na cztery lata. We wrześniu znane będą placówki o najwyższym, trzecim stopniu referencyjności. One są na szczycie piramidy, która obrazuje model opieki. Na samym dole będą ośrodki pierwszego poziomu, najbliżej pacjenta, i ich ma być najwięcej. Na drugim – centra opieki środowiskowej.
Podmioty z oddziałami całodobowymi z trzeciego poziomu będą pełnić rolę koordynatorów. W każdym województwie będzie takie miejsce, w największych – jak Mazowsze – nawet trzy, w innych dużych po dwa. Te właśnie najłatwiej będzie zorganizować. Im niżej piramidy, tym większy kłopot, a właśnie tam, jak przyznał Zbigniew Król, będą potrzebne największe siły, bo tam będzie realizowanych 90 proc. interwencji.
Specjaliści z tej dziedziny obawiają się jednak, czy pacjenci, ale też lekarze pracujący w skrajnie trudnych warunkach na przepełnionych oddziałach, dotrwają do reformy.
Dr n. med. Lidia Popek, mazowiecki konsultant w dziedzinie psychiatrii dziecięcej, mówiła niedawno na łamach „Medical Tribune”, że obecnie na oddziały trafiają wyłączne pacjenci z bezpośrednim zagrożeniem życia. Tacy, którzy dokonali próby samobójczej, planują ją w bardzo konkretny sposób lub dokonują masywnych samouszkodzeń bądź wybuchają agresją. Bardzo duża grupa dzieci, która wymaga hospitalizacji, jest odsyłana z powodu braku miejsc.
Dr Popek zwraca też uwagę, że reforma przewiduje trójstopniowe leczenie pacjentów, przy czym najniższym poziomem jest szkoła. Decydujący nie będą więc lekarze, ale przygotowane kadry w oświacie. To jest podstawa, aby reforma się powiodła.
– Żeby jednak profesjonalnie pomagać dzieciom z zaburzeniami psychicznymi, trzeba znać psychopatologię ich zaburzeń psychicznych. Pracownicy oświaty są inaczej wykształceni – potrafią rozpoznawać zaburzenia związane z edukacją. Natomiast żeby się orientować, które dzieci jakiej pomocy wymagają, trzeba zdobyć także doświadczenie kliniczne. Planowane jest kształcenie pracowników, na przykład kurs psychoterapeuty, który trwa cztery lata, przy czym w pełni wyszkolony psychoterapeuta będzie dopiero po kilkunastu latach – mówi dr Lidia Popek.
Wiceminister przyznał w wywiadzie w „DGP”, że dla ludzi pracujących w sektorze szkolnictwa sektor leczniczy jest enigmą i vice versa. Dlatego poradnie pedagogiczno-psychologiczne nie będą na siłę włączane do systemu. Jak mówił, mamy w systemie opieki zdrowotnej poradnie psychologiczne. Trzeba będzie uruchomić ich więcej – zapowiedział.
Do współpracy zapraszane będą także ośrodki, które działają na razie wyłącznie w sektorze prywatnym, jak również psycholodzy. Kształcone będą także osoby w nowej profesji psychoterapuety dzieci i młodzieży. Sprawa jest na etapie opracowywania programu specjalizacji oraz zasad akredytacji ośrodków.

ID