Wielkie dyspozytornie zamiast karetek z lekarzami

Nowe porządki w ratownictwie medycznym wyjdą na zdrowie?

Będzie mniej dyspozytorni ratownictwa medycznego i będą one działały przy urzędach wojewódzkich. Docelowo w 2028 roku ma być jedna w każdym województwie (tylko w mazowieckim i śląskim będą po dwie). W tej chwili wszystkich dyspozytorni w kraju jest 39, choć jeszcze w 2011 roku było 337 – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”. Kolejne małe dyspozytornie sukcesywnie są wygaszane.
Waldemar Kraska, nowo powołany pełnomocnik rządu ds. państwowego ratownictwa medycznego, przekonuje, że tworzenie wielostanowiskowych dyspozytorni i dużych rejonów operacyjnych poprawi zarządzanie zespołami i koordynowanie akcji ratowania w wypadkach z dużą liczbą poszkodowanych. Umożliwi też wzajemne zastępowanie się i będzie sprzyjało stabilizacji systemu.
Zmiany krytykuje jednak opozycja, która ostrzega, że reakcja na zgłoszenie się wydłuży, zwiększy się także ryzyko błędów przy wysyłaniu karetek.
Roman Badach-Rogowski z Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego w rozmowie z podyplomie.pl zwraca uwagę, że jego związek postulował utworzenie dyspozytorni nie przy wojewodach, lecz przy wojewódzkich stacjach pogotowia ratunkowego. Urzędy wojewódzkie nie są bowiem podmiotami leczniczymi i nie znają specyfiki pracy związanej z odpowiedzialnością za ludzkie życie. Jednak decyzje już zapadły. – Co więcej, w niektórych województwach, np. lubuskim, już obecnie działa jedna dyspozytornia. Często wysyła karetki do pomocy w nieznane im wcześniej miejsca, ale ułatwieniem są nowe technologie. Każda karetka ma GPS, tablet, a dyspozytor widzi lokalizację każdej z nich – tłumaczy Roman Badach-Rogowski.
Zwraca też uwagę na to, że prowadzone przekształcenia nie rozwiązują kwestii braku lekarzy w coraz większej liczbie karetek. Obecnie o tym, czy do danego wezwania pojedzie karetka z lekarzem, czy bez lekarza, decyduje przypadek, a nie to, czy stan chorego jest ciężki, czy lekki. Jedzie ta karetka, która jest wolna. Dochodzi więc do kuriozalnych sytuacji, gdy do zawału serca jedzie karetka bez lekarza, bo lekarz wyjechał do banalnego skaleczenia – mówi Roman Badach-Rogowski.
W jego ocenie wraz z nadejściem dużych dyspozytorni trend wychodzenia lekarzy z karetek będzie się umacniał, przy czym odbywać się będzie w sposób niekontrolowany. W rezultacie w niektórych regionach karetek z obsadą lekarską będzie więcej, w innych nie będzie ich wcale. – Taki system nie będzie jednak równy i sprawiedliwy – ocenia Roman Badach-Rogowski.

ID