Dyżurujesz na własną odpowiedzialność

Lekarz musi wiedzieć, kiedy powiedzieć pracy „stop”

Biuro prawne OIL w Łodzi przypomniało, że świadczenia medyczne podjęte przez lekarza w stanie świadomego przemęczenia mogą być uznane przez sąd jako wina umyślna w zamiarze ewentualnym. To znaczy lekarz wiedząc, że jest przemęczony, powinien jako profesjonalista przewidzieć, że może popełnić błąd medyczny, a świadcząc pracę, godził się na to – mówi adwokat Marzena Zaleska. 

Przypomina też, że maksymalny czas pełnienia dyżuru nie został określony przez ustawodawcę, ale nie może on naruszać prawa pracownika do 11 godzin nieprzerwanego odpoczynku dobowego i 35 godzin nieprzerwanego odpoczynku tygodniowego. Przyjmuje się, iż maksymalny czas dyżuru to 24 godziny. Adwokat Marzena Zaleska tłumaczy też, że powyższe unormowania dotyczą lekarzy zatrudnionych w podmiotach leczniczych, a wprowadzone limity generalnie dyscyplinują pracodawców, bowiem zawodowy czas pracy lekarzy nie jest uregulowany. Do wydłużania czasu pracy dochodzi najczęściej w przypadku lekarzy zatrudnionych na umowę o pracę, którzy podpisali klauzulę opt-out, oraz w przypadku świadczenia usług w ramach umów cywilno-prawnych.

O ile ograniczenie prawem maksymalnej ilości godzin pracy dla lekarza pracującego w ramach opt-out w jednym podmiocie, w którym jest zatrudniony, jest możliwe, to brak jest prawnych możliwości limitowania czasu pracy lekarza prowadzącego jednoosobową działalność gospodarczą. Maksymalny tygodniowy wymiar czasu pracy lekarza pełniącego dyżury medyczne w ramach klauzuli opt-out wynosi 78 godzin tygodniowo i 312 godzin miesięcznie, czyli może się nawet zdarzyć tak, że w tygodniu lekarz nieprzerwanie pracuje 78 godzin w jednym podmiocie leczniczym.

Do podobnych sytuacji dochodzi w przypadku lekarzy świadczących usługi medyczne w ramach tzw. kontraktów. W ostatnim czasie doszło do kilku przypadków śmierci lekarzy na dyżurach po nieprzerwanej ponad 24-godzinnej pracy. W ramach prowadzonych po każdej takiej śmierci śledztw ustalono, że lekarze zostali potraktowani przez szpitale, w których doszło do tragicznego zdarzenia, jako „firmy”, do których nie stosuje się Kodeksu pracy. „Jednym słowem, wszystko było zgodne z prawem, tylko lekarz nie żyje. Do takich dramatycznych sytuacji nie dochodziłoby, gdyby lekarze uświadomili sobie, że nie można ulegać presji pracodawców i godzić się na zapełnianie luk w grafikach pracą na podstawie umowy-zlecenia. Instynkt samozachowawczy powinien skłonić do przemyśleń, czy warto ryzykować swoje życie i życie pacjentów, a pośrednio zabezpieczenie swojej rodziny” – uzasadnia Marzena Zaleska. 

Dodaje też, że praca lekarza nieprzerwanie ponad 24 godziny jest niebezpieczna i naraża go na odpowiedzialność karną i cywilną. Ponadto nie sprzyja poszukiwaniu rozwiązań systemowych przez środowisko lekarskie domagające się zwiększenia finansowania ochrony zdrowia z budżetu państwa.


INK