Dla pacjentów są kapsuły, dla lekarzy brakuje nawet masek

Przygotowani na koronawirusa?

W czasie gdy wszystkie siły zostały skierowane do szybkiego reagowania na wypadek podejrzenia wystąpienia koronawirusa, coraz więcej pytań pada o bezpieczeństwo personelu. – Na oddziałach brakuje masek i kombinezonów. Dyrektorzy apelują o oszczędne korzystanie z nich – donosi prasa.
Jak podkreśla „Gazeta Wyborcza”, szpital wojskowy przy ul. Weigla we Wrocławiu, do którego trafili Polacy przybyli z Wuhanu, działa normalnie. Odbywają się przyjęcia i operacje. Nie ma zakazu odwiedzin (nie licząc pacjentów obserwowanych po powrocie z Chin).
Pacjenci, czyli 9 kobiet, 13 mężczyzn i 8 dzieci, czują się dobrze, nie mają żadnych dolegliwości.
Personel zajmujący się nimi także jest odpowiednio ochroniony. Na oddział wchodzi w jednorazowych kombinezonach ochronnych oraz maskach, rękawiczkach i czapkach. Wcześniej przechodzi dekontaminację.
Ciekawe rozwiązanie na wypadek epidemii przygotowano w Bydgoszczy. Z magazynów wyciagnięto kapsułę do bezpiecznego transportu chorych z podejrzeniem choroby zakaźnej. Czekała od 2014 r., czyli od czasu epidemii ptasiej grypy.
Tymczasem w większości szpitali żadnych specjalnych przygotowań nie widać. Lekarze alarmują, że nie są przygotowani na leczenie zakażonych pacjentów. Według „Rzeczpospolitej” nikt nie instruuje, jak używać masek i kombinezonów. Może dlatego, że ich brak – relacjonuje lekarz z jednego z mazowieckich szpitali. Rezerwy masek zostały skierowane na SOR-y. Dyrektorzy apelują, by personel oszczędnie gospodarował tym wyjatkowo poszukiwanym dobrem.
Maskę na prywatny użytek trudno zdobyć nawet w zaprzyjaźnionej aptece. W hurtowaniach ich nie ma, więc zaopatrzenie się w nie obecnie graniczy z cudem.

id