Zabrakło masek, lekarz do prokuratury?

Pierwsze próby pozwów o zakażenie SARS-Cov-2

– Pojawiają się zarzuty o nabycie zakażenia wirusem SARS w konkretnej placówce, nawet niepoparte podaniem wiarygodnych konkretnych okoliczności. Mieliśmy do czynienia już z próbą sugestii o podobieństwie tego typu zakażeń do typowych dotąd zakażeń szpitalnych i wyciągania wniosków o tzw. błędzie organizacyjnym – przyznaje w rozmowie z podyplomie.pl dr Andrzej Cisło, wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej.
Do prokuratury trafiają pierwsze zawiadomienia oskarżające lekarzy i dyrekcje szpitali o narażenie życia i zdrowia z powodu szerzenia COVID-19. Według skarżących powodem zakażeń są często zaniedbania kierownictwa placówek medycznych – podaje dzisiejszy „Dziennik Gazeta Prawna”.
Jako przykład gazeta podaje sprawę lekarzy − ojca i syna − z Grójca. Pracowali, choć istniało podejrzenie, że są zakażeni koronawirusem. Zawiadomienie do prokuratury złożył pacjent, który był na prywatnej wizycie u lekarza, w czasie gdy ten oczekiwał na wyniki testu na obecność koronawirusa. To zawiadomienie nie było jedyne. Drugie złożył pracownik stacji benzynowej, który miał styczność z jednym z tych lekarzy. Obie osoby uważają, że doszło w ten sposób do narażenia ich życia i zdrowia. Trzecie zawiadomienie trafiło od współpracownika zatrudnionego w tej samej placówce medycznej. Złożył je jednak nie przeciwko lekarzom, ale szpitalowi, motywując to tym, że placówka nie zachowała należytej staranności i pozwalała osobie z podejrzeniem zakażenia przychodzić do pracy, narażając tym samym pozostały personel na zachorowanie. Dalsze czynności prokuratura przeprowadzi już po kwarantannie lekarzy.
Dziennik przytacza też inne przykłady postępowań prowadzonych m.in. przez prokuratury w Olsztynie oraz w Toruniu. Oba zawiadomienia dotyczą skarg na kierownictwo placówek. Pierwsze postępowanie zostało wszczęte po anonimowej informacji o szkoleniu w szpitalu, w którym w grupie 50 uczestników była osoba z podejrzeniem koronawirusa.
Sprawa z Torunia dotyczyła miejskiego szpitala, gdzie na oddziale hematologii zdiagnozowano koronawirusa u 30 osób – zarówno wśród personelu, jak i pacjentów, przy czym jedna z chorych osób zmarła. Lokalna gazeta opublikowała list jednego z lekarzy, który wskazywał, że doszło do zaniedbań (brak sprzętu ochronnego i testów).
Takich spraw może być coraz więcej.
Wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej Andrzej Cisło podkreśla w rozmowie z podyplomie.pl, że w warunkach epidemii nie sposób jednoznacznie ustalić, czy też sprawiedliwie rozłożyć ciężar odpowiedzialności ewentualnego zdarzenia niepożądanego. – To wymagałoby procedur dokumentowania wielu prozaicznych czynności (np. szczegółowe stany wyposażenia, protokoły obecności poszczególnych członków personelu w danej chwili w danym pomieszczeniu), na co w warunkach obecnych nie ma absolutnie miejsca i czasu – podkreśla.
Dr Cisło przyznaje, że coraz częściej problemem jest odpowiedzialność cywilna w obliczu zarzutu o nabycie zakażenia wirusem SARS-CoV-2 w konkretnej placówce, nawet niepopartego podaniem wiarygodnych konkretnych okoliczności. – Mieliśmy już do czynienia z próbą sugestii o podobieństwie tego typu zakażeń do typowych dotąd zakażeń szpitalnych i wyciągania wniosków o tzw. błędzie organizacyjnym. Oczywiście nie da się porównać zakażenia gronkowcem lub wirusem WZW z zakażeniem SARS-CoV-2, przede wszystkim z uwagi na zupełnie odmienną drogę zakażenia – przyznaje wiceprezes Cisło.
Jego zdaniem w czasach epidemii konieczne jest opracowanie standardów zabezpieczeń podczas udzielanych usług medycznych. – Pacjenci nagrywają wizyty, robią zdjęcia. Warto pomyśleć o zmianie podejścia do odpowiedzialności cywilnej – dodaje w rozmowie z podyplomie.pl dr Andrzej Cisło.
Z kolei eksperci cytowani przez „DGP” podkreślają, że wyłączając przypadki celowego lekceważenia zasad bezpieczeństwa, lekarze muszą czuć się bezpiecznie, wykonując swoje obowiązki. W USA rozważana jest zmiana przepisów i wprowadzenie ochrony przed potencjalnymi pozwami. Jak donosi Reuters, personel medyczny obawia się, że może ponosić konsekwencje prawne niedoborów kadrowych oraz sprzętu ochronnego.
Prof. Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali, proponuje wprowadzenie „klauzuli dobrego samarytanina”. Chodzi o to, żeby personel medyczny miał ochronę prawną, gdy działając w sytuacji nadzwyczajnej np. nie zachowuje wszystkich standardów, m.in. sprzętowych.

id