Temida u ginekologa

Batalie sądowe Magdaleny I.

Krzysztof Izdebski, prawnik, specjalista prawa medycznego

Rzecznik Praw Lekarza Kujawsko-Pomorskiej Okręgowej Izby Lekarskiej w Toruniu

Adres do korespondencji: Krzysztof Izdebski, Rzecznik Praw Lekarza Kujawsko-Pomorskiej Okręgowej Izby Lekarskiej w Toruniu; e-mail: k.izdebski@kpiw.pl

Bagatelizowanie posiadanych informacji i wypełnianie swoich obowiązków z nienależytą starannością może stać się podstawą zarzutu narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Anita G. 7 listopada 2001 r. w godzinach popołudniowych zgłosiła się na oddział ginekologiczno-położniczy szpitala położonego w małej miejscowości na południu Polski. Miała właśnie urodzić drugie, długo wyczekiwane dziecko – córkę. W tym czasie lekarzem dyżurującym była pani doktor Magdalena I.

Rutynowe badania przeprowadzone przy przyjęciu pacjentki nie wykazały niczego niepokojącego. Pani doktor zleciła badanie KTG (co istotne, później lekarka będzie podnosić kwestię sprawności tego urządzenia, co do której istniały – jej zdaniem – poważne wątpliwości), które około godziny 20.00 wykonała położna Wanda A. Położna miała również na bieżąco monitorować stan pacjentki. Badanie KTG nie wykazało żadnych niepokojących objawów. Przesłuchiwana później w charakterze świadka przez prokuratora położna zaznaczyła, że również około godziny 21.00 po raz kolejny zbadała tętno płodu – przy użyciu KTG lub słuchawek położniczych – i wtedy też nie zauważyła niczego, co odbiegałoby od normy i wymagało zawiadomienia lekarza dyżurnego.

Sytuacja zaczęła się zmieniać około godziny 1.30, kiedy tętno płodu wzrosło i wynosiło już 160 uderzeń na minutę. Położna, zeznając przed prokuratorem, stwierdzi później, że mimo iż tętno było podwyższone, to mieściło się w normie, rozwarcie szyjki macicy pozostawało bez zmian, a dyżurująca pani doktor zleciła dalszą obserwację pacjentki.

Zapis KTG, dokonany około godziny 3.30, wykazał tętno 172 uderzenia na minutę. Lekarka zaordynowała podanie pacjentce leku, który miał przyczynić się do szybszego rozwierania się szyjki macicy, a w konsekwencji przyspieszenia porodu. Po podaniu leku tętno płodu ustabilizowało się na poziomie 148 uderzeń na minutę.

Według wersji pani doktor, do godziny 3.30 była ona na bieżąco informowana o stanie pacjentki. Później, około godziny 5.00, położna powiedziała lekarce jedynie o występujących u pacjentki skurczach hipotonicznych. W związku z tym pani doktor zleci...

Cała sytuacja przybrała jednak nagle dramatyczny wymiar. Na podstawie badania osłuchowego, którego wynik potwierdzono następnie w KTG, stwierdzono ustanie pracy serca dziecka. W tym momencie lekarka podjęła natychmiastową decyzję o przeprowadzeniu zabiegu cięcia cesarskiego. Dziecko urodziło się bez oznak życiowych. Reanimacja przywróciła na szczęście funkcje życiowe organizmu dziewczynki – po 10 minutach pojawiły się pierwsze uderzenia serca dziecka.

Pełna wersja artykułu omawia następujące zagadnienia:

Zdaniem sądu – co lekarka zrobiła źle?

Na podstawie zgromadzonych dowodów sąd ustalił, że położna wielokrotnie informowała panią doktor o stanie rodzącej i utrzymującym się podwyższonym tętnie płodu. [...]

Do góry