K.Z.: Mam poczucie wielkiej przegranej, bo pracownia hemostazy, o którą tak długo walczyłam, przestała istnieć. Oddział Hematologii i Chorób Wewnętrznych w Wielospecjalistycznym szpitalu im. Józefa Strusia w Poznaniu, w którym pracowałam, został zamknięty.

MT: Jak do tego doszło?

K.Z.: Miasto chciało sprzedać budynek. Na razie wydzierżawiło jego część prywatnej spółce, a oddział został przeniesiony do szpitala MSW. Ale niestety nie została przeniesiona pracownia hemostazy i dlatego nie stanęłam do konkursu. Uważam, że nie da się odpowiednio diagnozować i leczyć chorych na hemofilię oraz na pokrewne skazy krwotoczne, nie mając pracowni hemostazy na miejscu. W przeszłości ośrodek poznański wraz z pracownią hemostazy był typowany jako ośrodek referencyjny leczenia hemofilii. Dziś takiej szansy nie ma. Skutek? W całym regionie zachodnim nie ma placówki, która by odpowiednio diagnozowała i leczyła hemofilie i inne zaburzenia krzepnięcia. Przeniesiony do MSW oddział nie diagnozuje skaz krwotocznych ani innych zaburzeń hemostazy. Trudno mi ocenić, dlaczego tak się stało, tym bardziej że zapewniano mnie, że pracownia zostanie przeniesiona. Pokazywano mi nawet, gdzie się będzie mieścić. Pod koniec realizacji tych planów okazało się, że nie ma dla niej miejsca. Prawdopodobnie dlatego, że wycena tych procedur nie jest opłacalna. A w szpitalu MSW liczą się przede wszystkim pieniądze. To było dla mnie bolesne zderzenie z rzeczywistością. Ale nie poddaję się. I nie wycofam się z walki. Póki sił i energii mi starcza, będę pracować dalej.■

Do góry