MT: Na przykład kręgosłupa.

D.D.: Bardzo dobry przykład i niezwykle częsty. Któż w pewnym wieku nie ma problemów z kręgosłupem? W depresji ten ból będzie znacznie bardziej nasilony. Ale przychodzi mi też na myśl przykład pacjentki kardiologicznej, którą konsultowałam. Młoda kobieta, z niestabilną dusznicą, miała założone stenty i kilka dni po wypisie dzwoniła do lekarza, że boli ją w klatce piersiowej, że czuje, jakby ktoś przykładał jej żelazko, że na pewno umrze... Trafiła do mnie i okazało się, że ma niewyleczoną depresję. Zwykłe leczenie przeciwdepresyjne usunęło wszystkie dolegliwości. Objawy psychogenne lubią dotykać obszarów, które już są narażone na chorobę. I jeszcze jeden przykład, z badań naukowych na temat odczuwania bólu. Przeprowadzono je u pacjentów, którzy mieli wykonane proste zabiegi chirurgiczne. W którejś dobie po operacji oceniano nasilenie subiektywne objawów bólowych i objawów depresyjnych. Okazało się, że zachodzi między nimi ścisła korelacja: im więcej było objawów depresyjnych, tym mocniej chorzy odczuwali ból. Potwierdziły to inne badania, w których stwierdzono, że 60 proc. pacjentów z depresją zgłasza dolegliwości bólowe.

MT: W książce „Ból i depresja” pisze pani o bólu przewlekłym, który prowadzi do zachowań depresyjnych, i odwrotnie. Jak silny musi być ból, by zawładnął umysłem?

D.D.: Myślę, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi – to sprawa indywidualna. Trudno o obiektywny pomiar siły tego bólu. Na pewno wpływa on na skuteczność leczenia depresji. Jeżeli mówimy o leczeniu depresji, to, jak wspomniałam, 60 proc. pacjentów z depresją ma dolegliwości bólowe. Ból ewidentnie przeszkadza w leczeniu depresji. Im bardziej pacjenci odczuwają go jako silny, tym gorzej poddaje się ona terapii.

MT: Na łamach „Journal of the American Medical Association” ukazał się artykuł mówiący o tym, że leki w połączeniu z psychoterapią i dodatkowo rozluźnienie mięśni, ćwiczenia oddechowe oraz regularny wypoczynek pozwalają łagodzić cierpienie fizyczne i psychiczne.

D.D.: Jeżeli mamy do czynienia z bólem czysto psychogennym, czyli bólową maską depresji, możemy się spodziewać poprawy w dolegliwościach somatycznych wraz z ustępowaniem depresji. Oczywiście, najczęściej stosowanymi lekami przeciwdepresyjnymi są inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny i noradrenaliny. Natomiast jeżeli mamy do czynienia z chorobą, której towarzyszy ból, np. neuropatią cukrzycową, i równocześnie z depresją, warto pomyśleć o lekach, które w profilu mają również działanie przeciwbólowe. Szereg leków przeciwdepresyjnych wykazuje działanie przeciwbólowe i bywają one stosowane u pacjentów bez depresji, zdrowych psychicznie, ale z przewlekłym bólem. Na przykład nieduże dawki amitryptyliny czy wenlafaksyna mają działanie przeciwbólowe. Lekiem sprawdzającym się przy bólach neuropatycznych jest duloksetyna. Jeśli pacjent ma depresję i cierpi z powodu bólu, warto pomyśleć o takim leku. Często wspomnianym objawom towarzyszy także bezsenność, co dodatkowo pogarsza jakość życia. W tym przypadku sprawdza się trazodon, agomelatyna, mirtazapina i mianseryna. Tam znajdziemy komponent działania przeciwlękowego i wyciszającego, który uspokoi pacjenta.

Włączenie uznanej metody psychoterapii w leczenie depresji z przewlekłymi chorobami somatycznymi pozwala choremu zredukować poziom lęku i napięcia, lepiej radzić sobie z bólem. Natomiast wszelkie dodatkowe aktywności, takie jak relaksacja, rozluźnianie mięśni, ćwiczenia oddechowe i odpowiednia dieta, jeszcze nikomu nie zaszkodziły. Jednak samymi takimi metodami wyleczyć depresji się nie da. ■

Celem psychiatry jest uzyskać pełną remisję i usunąć wszystkie objawy depresyjne. Jednak czasem się to nie udaje i zostają objawy rezydualne, co oznacza, że stan człowieka się poprawił, ale nie jest on wyleczony w 100 proc. Często taką pozostałością są objawy bólowe. Wiąże się to z ryzykiem nawrotu depresji oraz nadużywaniem leków przeciwbólowych, alkoholu. To jest nagminny problem, z którym lekarze próbują sobie poradzić.

Do góry