W opisywanej sprawie na niekorzyść lekarzy świadczyła rozbieżność pomiędzy sporządzonym przez nich opisem a rzekomym stanem faktycznym. Dodatkowo z wyjaśnień oskarżonego wynikało, że takie postępowanie jest nagminne i gdyby nie skarga pacjentki i pierwsza opinia biegłych, lekarz nadal żyłby w nieświadomości, że to, co zapisuje w dokumentacji medycznej, ma później kluczowe znaczenie dla oceny jego postępowania.

Natomiast to od oceny sądu zależy, który z dowodów uzna za bardziej wiarygodny: czy dokumentację medyczną stworzoną przez lekarzy bezpośrednio po zabiegu i dezawuowaną przez nich w trakcie procesu, czy też ich wyjaśnienia, nieznajdujące pokrycia w tej dokumentacji. Organy prowadzące postępowanie są przecież świadome, że podejrzani i oskarżeni mogą korzystać z dobrodziejstw art. 74 Kodeksu postępowania karnego, według którego nie mają „obowiązku dowodzenia swojej niewinności ani obowiązku dostarczania dowodów na swoją niekorzyść”. Gdyby dokumentacja przedstawiała rzeczywisty przebieg leczenia – wątpliwość taka w ogóle by nie powstała i nie byłoby potrzeby rozstrzygania jej w trakcie procesu.

Do góry