To jest ciekawy problem: co by się stało, gdyby ktoś dzisiaj wypuścił ospę? Można się pocieszać tylko tym, że zarówno objawy ospy, jak i eboli pojawiają się od razu. Tymczasem odra jest wredna, bo nie wiadomo, że osoba już choruje i zaraża.

MT: Jednak przeciwnicy szczepień przypominają, że w Anglii były miasta, gdzie szczepień nie było, a choroba zniknęła. I przeciwnie.

W.G.: Z reguły po epidemii ludzie nie chorują lub chorują tylko nieliczni. Jest to wynik wyeliminowania populacji wrażliwej albo przez wyzdrowienie, albo przez zgon.

MT: Krytycy szczepień twierdzą wręcz, że chorujemy mniej nie dzięki szczepieniom, tylko osiągnięciom cywilizacji: czystej wodzie, higienie, lepszemu odżywianiu.

W.G.: Właściwe odżywianie i nawyki higieniczne mogą wzmocnić organizm i dać mu szanse przeżycia zakażenia lub zmniejszyć jego prawdopodobieństwo, ale nie chronią przed rozwojem choroby w zakażonym organizmie – to robi wyłącznie uodpornienie czynne.

MT: Guru ruchów antyszczepionkowych, neurobiolog prof. Maria Dorota Majewska twierdzi, że szczepionki odpowiadają za autyzm.

W.G.: Jakie ma podstawy do takich twierdzeń? Wygłasza publicznie teorię o autyzmie z 1998 roku, która już dawno upadła. Artykuł Andrew Wakefielda, który wywołał to wielkie zamieszanie, został usunięty z „Lancetu”. Okazało się bowiem, że autor tendencyjnie selekcjonował dane, bo zamierzał wywołać szum i zbić fortunę na udziałach w firmach, które miały produkować alternatywne szczepionki. Twierdził on, że objawy autyzmu pojawiły się po podaniu szczepionki MMR. Tymczasem o autyzmie wiadomo, że powstaje w okresie życia płodowego.

MT: Przeciwnicy szczepień uważają, że padł ofiarą nagonki firm farmaceutycznych.

W.G.: Teoria spiskowa.

MT: Prof. Majewska osobiście prowadziła badania na szczurach, którym podawano rtęciowy związek tiomersal, konserwant zawarty w szczepionkach. U szczurów wystąpiły neurorozwojowe anomalie. Z kolei badania dzieci autystycznych przeprowadzone przez nią wykazały pośrednio, że dzieci te mają niewydolne mechanizmy eliminowania rtęci z tkanek, przez co związek ten bardziej im szkodzi. Zatrucie szczepionkową rtęcią jej zdaniem może też odpowiadać za wysoki poziom androgenów i przyczyniać się do zaburzeń zachowania u dzieci autystycznych.

W.G.: Tiomersalu nie ma już w szczepionkach wirusowych. Jeśli przypatrzeć się licznym cytatom prac prof. Majewskiej, okaże się, że większość z nich kategorycznie zaprzecza jej twierdzeniom.

Ciągle zbyt mało wiemy na temat autyzmu i jego przyczyn, by stawiać takie tezy. Najnowsza naukowa teoria wiąże go np. z jednym z aminokwasów, glutaminianem. Nie ma to więc nic wspólnego ze szczepionką.

MT: Prof. Majewska podaje także dowody pośrednie: korelacje liczbowe pokazujące, jak epidemia autyzmu podąża w ślad za rosnącą liczbą szczepień. Czy w Polsce istnieje korelacja między wzrostem liczby szczepień a autyzmem? Jak to wygląda w świetle rejestru działań niepożądanych?

W.G.: Nie mogę powiedzieć, że monitorowanie jest satysfakcjonujące. Jeśli lekarz się spieszy, zaniedba wywiad i badania przed szczepieniem, nie zgłosi niepożądanego odczynu poszczepiennego (NOP) inspektorowi sanitarnemu, do czego zobowiązuje go ustawa. W tej sytuacji jest tak, jakby sam siebie oskarżał. To prowadzi do zaniżenia statystyk.

Lekarz jest tu kluczowy, bo może wystąpić koincydencja zjawisk w tym samym czasie. Z jednej strony działania niepożądane związane ze szczepionką, a z drugiej dolegliwości bez związku ze szczepieniem, np. wywołanymi alergenami czy patogenami. Rodzice nie są obiektywni, mogą różnie interpretować.

To właśnie dotyczy autyzmu. Diagnozuje się go między 1. a 3. r.ż., natomiast w 13. miesiącu szczepi się MMR, więc wytwarza się asocjacja MMR-autyzm.

MT: Może należy przypominać o wadze szczepień i konieczności zgłaszania?

W.G.: Apelujemy i informujemy bez przerwy. Co jeszcze można zrobić? Czasem mamy wykryte przypadki odry, choć niezgłoszone. Pytamy lekarzy, dlaczego nie zgłosiliście. Ale wiemy, że każdego przypadku i tak nie wyłapiemy.

Jest tyko jedno skuteczne rozwiązanie: całkowicie pozbyć się choroby. Wtedy niedoskonałości przestaną mieć znaczenie.

MT: Czy osoby, które się nie szczepią, liczą na to, że w zaszczepionym społeczeństwie nigdy nie zetkną się z wirusem?

Do góry