W.G.: Jest znacznie gorzej. Przeciwnicy szczepień nie tylko nie szczepią własnych dzieci, ale także głośno krzyczą, by inni także się nie zaszczepili.

We Wrocławiu dwa lata temu zachorowała lekarka badająca romskie dzieci. Nie była zaszczepiona, ale wierzyła, że odry już nie ma, więc się nią nie zarazi. Na to samo liczą rodzice dzieci.

MT: Lekarka postawiła sobie prawidłową diagnozę?

W.G.: Tak, zorientowała się od razu. Jednak większość lekarzy na oczy nie widziała odry. I to jest problem. Jako odrę w 40 proc. klasyfikowano różyczkę, a tylko w 10 proc. podejrzenie odry uzyskiwało potwierdzenie.

MT: Wiele osób krytykuje przymus szczepień jako komunistyczny, totalitarny nakaz. Mówi o wolności wyboru.

W.G.: Wojny uczy się systemami nakazowymi, a rozwój osiąga systemami demokratycznymi. My jesteśmy w stanie wojny z patogenami, a nie pokoju. Dyskusja o wolności to temat zastępczy, to nie leczy.

MT: W wielu państwach jednak nie ma nakazu.

W.G.: Jest przymus, ale mechanizmy tego przymusu są różne. W krajach o rozwiniętym systemie ubezpieczeń prywatnych w ubezpieczeniu jest klauzula, że koszty leczenia w przypadku nieposłuchania się lekarza ponosi pacjent.

MT: A dlaczego wciąż się stosuje szczepionki żywe, z których świat się wycofał?

W.G.: Bo zabite wirusy polio nie namnażają się w jelitach. Wprawdzie nie są szkodliwe dla pacjenta, ale są wystarczająco silne, aby zarażać osoby wrażliwe. Kiedy podamy szczepionkę żywą, chory jest w pełni zabezpieczony, gdyż uzyskuje odporność w miejscu wnikania wirusa i tym samym po kontakcie z „dzikim” wirusem nie wydziela go do środowiska. Poza tym obecnie świat wraca do szczepionek żywych. Uczynił tak Izrael po wykryciu dzikiego wirusa w ściekach. Okazało się, że wirus wydalany z organizmu jest obecny w ściekach, przez co nie można się go definitywnie pozbyć. Podobnie uczyniła Szwajcaria.

MT: Jeśli rząd jest za szczepieniami, czemu ich nie promuje?

W.G.: Minister nie będzie się narażał na oskarżenia, że sprzedał się koncernom farmaceutycznym. Poza tym korzyść ze szczepienia jest rozciągnięta w czasie, komuś, kto je zaleca i finansuje, nie daje zysku politycznego.

Jestem przekonany, że gdyby za szczepionki trzeba było płacić, ludzie by w nie uwierzyli i ich pożądali.

Do góry