Kontrowersje

SOS, czyli Samorządowa Obrona Szpitala

Urszula Dąbrowska

Powiat giżycki wypowiedział umowę operatorowi miejscowego szpitala – Grupie Nowy Szpital. Sprawa zapewne będzie miała finał w sądzie.

GNS to największa w Polsce spółka zarządzająca szpitalami. Kieruje 13 placówkami w kraju, w tym także od dwóch lat giżycką. Wedle rzeczniczki GNS Marty Pióro wiele udało się przez ten czas zrobić.

– Wypracowaliśmy zysk, zwiększyliśmy pulę nadwykonań, liczbę pacjentów, zakres świadczeń – wylicza. Grupa informuje o tym na swojej stronie internetowej, na której stworzyła też zakładkę „Ratuj Giżycko”.

– To wszystko bujdy z Krainy Narnii i Lasku Bulońskiego – podsumowała piarowskie działania GNS Halina Sarul, była dyrektor giżyckiej placówki i lider Samorządowej Obrony Szpitala (SOS). Jej członkowie swoje zdanie dobitnie wyrazili na debacie, do której doszło w połowie stycznia. Mówili m.in. o zwolnieniach, dramatycznym zaopatrzeniu, nieudanym wyprowadzaniu na zewnątrz działów technicznego i księgowości. Jedyna firma z Wrocławia, która się zgłosiła, zaoferowała cenę przekraczającą koszty zatrudnienia zwolnionych pracowników, przetarg więc po interwencji SOS unieważniono. Największym echem odbiło się oświadczenie dr. Tomasza Przymorskiego, reprezentującego konsorcjum lekarzy szpitala w Giżycku. Podpisało je 45 osób (90 proc. lekarskiej załogi), w całości poparł je związek pielęgniarek. Dr Przymorski ostrzegł, że rządy GNS prowadzą do „niechybnego upadku” placówki, bo jedyną motywacją działań grupy jest „chęć wyprowadzenia pieniędzy ze szpitala”, a o inwestowaniu nie ma mowy.

– Dochodzi do takich absurdów, że pracownia USG nie posiada USG – mówił. – Tomograf komputerowy po przeglądzie technicznym ma w paszporcie „aparat niesprawny”, a mimo to zarządzający nakazuje wykonywać nim badania, co naraża pacjentów. Jako jedyny szpital w regionie posiadamy stare RTG bez możliwości obróbki cyfrowej. Brak doposażenia oddziału urologicznego w cokolwiek spowodował odejście specjalisty – ordynatora, co może skutkować rozwiązaniem najbardziej dochodowego oddziału. Operacje ortopedyczne odbywają się na sprzęcie chyba jeszcze z Unry. Policja zatrzymała karetkę wynajętą przez operatora i z powodu fatalnego stanu technicznego nie dopuszczono do jej dalszej eksploatacji.

Marta Pióro w imieniu GNS odpiera zarzuty: – Szpital przejęliśmy z deficytem i sprzętem „chyba jeszcze z Unry”. Restrukturyzację zaplanowano na lata. Oczywiście jest wiele do zrobienia, choćby zakup sprzętu. Na początku zbadaliśmy oczekiwania pacjentów i to one stanowiły dla nas priorytet, od których trzeba było zacząć. Zajęliśmy się również problemami, z którymi nie mogli sobie poradzić dotychczasowi zarządzający (tj. powiat), np. zmianami w administracji. Redukcja zatrudnienia w tym dziale wywołała poruszenie. Podobnie jak kończący się pakiet socjalny dla pielęgniarek, co skłonni jesteśmy negocjować, czy likwidacja działu zakupów. Grupa ma sprawdzone zasady zarządzania, np. dział zakupów jest jeden dla wszystkich szpitali, którymi kierujemy, a nie osobny dla każdego. To nie są popularne posunięcia, ale konieczne.

Ukonstytuowany jesienią nowy zarząd powiatu giżyckiego na początku bronił operatora. Zwrot nastąpił po zawieszeniu prezes szpitala Anetty Gaweł. GNS twierdzi, że skoro są zarzuty co do zarządzania placówką, to w pierwszej kolejności odpowiada za to prezes. Anetta Gaweł tłumaczyła mediom, że jest związana umowami zarówno z GNS, jak i ze starostwem i gdy obie strony są w konflikcie, ona jest zakładnikiem sytuacji.

– Nie mogliśmy sobie pozwolić na brak prezesa na przełomie roku, kiedy w szpitalu jest najwięcej pracy, trwa rozliczanie kontraktów, wnioskuje się o nowe – mówi Wacław Strażewicz, starosta giżycki. – Grupa powołała prezes Anettę Gaweł na stanowisko kilka miesięcy wcześniej, a gdy przestała być tylko wykonawcą poleceń, stała się niewygodna.

23 marca Anetta Gaweł na wniosek GNS orzeczeniem Sądu Okręgowego w Szczecinie zostaje zawieszona w funkcji prezesa giżyckiego szpitala. Dla powiatu jest to gwóźdź do trumny. 26 marca wypowiada umowę operatorowi, przedstawia 11 zarzutów, w tym naruszenie kilku poważnych postanowień umowy. Odwołuje przedstawiciela GNS z rady nadzorczej. Grupa występuje o ustanowienie zarządu przymusowego. Powiat nie wskazuje GNS nowej osoby na stanowisko prezesa. Zdaniem grupy po prostu ją ignoruje, a powołany jeszcze przez zawieszoną prezes Gaweł pełnomocnik (naczelna pielęgniarka) nie ma prawnego umocowania do sprawowania tej funkcji.

– Szpital funkcjonuje normalnie, świadczenia są realizowane – zapewnia starosta.

De facto od 23 marca szpital nie ma władzy – uważa Marta Pióro. – Wypowiedzenie umowy narusza prawo i nie ma żadnej mocy. Wielokrotnie próbowaliśmy załatwić spór polubownie. Bez skutku. Skierowaliśmy sprawy do sądu, aby zarządzać szpitalem. Jednocześnie cały czas apelujemy do starostwa, aby pozwoliło nam porządkować sytuację w szpitalu i pracować na rzecz pacjentów.

Umowa między GNS a powiatem giżyckim zawarta została na 30 lat. Po pięciu latach zarządzania grupa miała otrzymać 67 proc. udziału w spółce. Gra toczy się więc o to, kto ostatecznie będzie właścicielem lecznicy.

Powiat giżycki jako pierwszy w kraju wypowiedział umowę GNS.

– Ale jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że w Giżycku grupa pełniła jedynie funkcję operatora i mogliśmy mu podziękować – mówi Wacław Strażewicz i dodaje, że zgłaszają się do niego inne samorządy, które też mają problem z GNS, ale są w dużo trudniejszej sytuacji, bo jest ona tam udziałowcem albo współwłaścicielem.

W kwietniu sąd w Szczecinie ustanowił zarząd przymusowy i w maju nowy prezes pojawiał się w szpitalu. Powiat od tej decyzji zamierza się odwołać.

Do góry