Warto zaznaczyć, że rezydent może mieć odmienne stanowisko w tej kwestii, tzn. uważać, że jeszcze nie potrafi samodzielnie wykonywać danej czynności specjalistycznej. Wówczas w sytuacji, gdy przełożony (ordynator, dyrektor) chce go skierować do samodzielnego wykonywania takiej czynności, powinien zawiadomić go (najlepiej na piśmie) o swojej niepełnej kompetencji i niemożności jej bezpiecznego wykonywania bez nadzoru specjalisty. Sytuacja taka nie może jednak trwać w nieskończoność, tzn. do końca specjalizacji, ponieważ istotą kształcenia specjalizacyjnego jest nabycie umiejętności samodzielnego wykonywania wszystkich czynności wchodzących w zakres danej specjalizacji. Jeżeli natomiast rezydent zgodził się samodzielnie wykonywać określone czynności specjalistyczne, nie może później uchylić się od odpowiedzialności za ewentualne ich błędne przeprowadzenie. Trudno byłoby obronić tezę: zgodziłem się, bo nie wiedziałem, że tego nie umiem.

Być gwarantem zdrowia

W opisywanej sprawie rezydent pełnił dyżur w izbie przyjęć neurologicznej na równi ze specjalistą neurologii. Skoro wykonywał te czynności i m.in. otrzymywał wynagrodzenie za przepracowane dyżury, należy domniemywać, że został dopuszczony do ich samodzielnego wykonywania przez kierownika specjalizacji. W zakresie umiejętności lekarza dyżurnego izby przyjęć powinno mieścić się m.in. doprowadzenie do skutecznego przeprowadzenia transportu pacjenta znajdującego się w stanie zagrożenia zdrowia lub życia. Obowiązek przeprowadzenia tych czynności spoczywał przede wszystkim na lekarzu rezydencie, który z racji polecenia przełożonego zajmował się pacjentką i był wobec niej „gwarantem zdrowia”.

Fakt, że w działaniach zmierzających do przeprowadzenia transportu uczestniczyły też inne osoby (lekarz specjalista, dyrektor ds. medycznych), oraz fakt, że opóźnienie transportu w dużej mierze wynikało z przyczyn niezależnych od personelu szpitala (błędy w kontraktowaniu usług transportowych, nieprawidłowości po stronie firmy transportowej), nie znoszą całkowicie odpowiedzialności „gwaranta zdrowia” jako osoby w szczególności odpowiedzialnej za ochronę życia i zdrowia pacjenta.

Powyższe stanowisko w kwestii realnego ryzyka odpowiedzialności lekarzy rezydentów za błędy w działaniach specjalistycznych znajduje potwierdzenie w zeszłorocznym wyroku Sądu Okręgowego w Białymstoku (sygn. VIII Ka 61/14). Wyrok dotyczył sprawy położniczej, ale postawa oskarżonej rezydentki przypominała tę przedstawioną w tym artykule. Sąd uznał jednak, że linia obrony lekarki jest „całkowicie nietrafiona”, a „odpowiedzialności karnej za zarzucane przestępstwo w żaden sposób nie może ekskulpować (zwolnić od winy) fakt, że jako lekarz rezydent działała pod nadzorem innego lekarza, ponieważ była co najmniej zobowiązana do opieki nad znajdującymi się na jej oddziale pacjentkami”, a „prawidłowe wypełnienie obowiązków (…) zapobiegłoby pojawieniu się bezpośredniego niebezpieczeństwa utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”.

Do góry