Z problemem większej liczby miejsc niż pacjentów na niektórych oddziałach zmaga się niemal cała Europa. Na Zachodzie postawiono na efektywne zarządzanie i dostosowanie placówek do aktualnych potrzeb chorych. Jestem zdania, że powinniśmy czerpać z tych wzorców.

Prof. dr hab. med. Stanisław Radowicki, konsultant krajowy w dziedzinie położnictwa i ginekologii

Nie używałbym określenia „likwidowanie łóżek”, ponieważ będą one zagospodarowywane. Ginekologia i położnictwo muszą odpowiadać potrzebom demograficznym. Zmniejsza się liczba urodzeń. Na Mazowszu na 2,5 tys. łóżek ma zostać zrestrukturyzowanych 50. To jest działanie na miarę potrzeb. Zawsze zastanawiałem się, czy jest sens utrzymywania oddziałów położniczych, gdzie porodów jest poniżej 200 rocznie, a takich szpitali mamy w Polsce 14. Po pierwsze, są to chyba najdroższe porody na świecie, po drugie, w takiej sytuacji grozi lekarzom zawodowy wtórny analfabetyzm. Jeżeli jest jeden poród na cztery dni, to co zespół lekarsko-położniczy ma robić? Mamy lepszą sieć dróg, co oznacza szybszy dojazd do szpitala, nawet jeżeli będzie on położony kilka kilometrów dalej niż szpital, który zrestrukturyzowano.

Uważam, że z decyzjami dotyczącymi przekształcania łóżek warto jeszcze poczekać. Mamy program 500+ i według jego założeń powinniśmy spodziewać się wzrostu liczby urodzeń. Na razie spadek liczby porodów nie jest tak drastyczny jak jeszcze dwa lata temu. Dlatego moim zdaniem działania związane z restrukturyzacją łóżek powinny być ostrożne. Na pewno jednak najmniejsze oddziały powinny zostać zrestrukturyzowane. Brakuje prawidłowej pomocy w zakresie ginekologii onkologicznej. I trzeba się zastanowić, czy nie przekształcić najmniejszych oddziałów w tym kierunku.

Medium 13232

Do góry