M.W.:
Dyrektor oddziału NFZ będzie decydował o życiu i śmierci szpitali. I ta decyzja będzie niezaskarżalna. W jego gestii będą leżały trzy istotne decyzje: po pierwsze na jakich poziomach znajdują się poszczególne placówki, po drugie – który szpital spoza sieci powinien być finansowany ze środków publicznych i po trzecie – które oddziały będą kontraktowane w konkursie. Pierwszej decyzji dokona komputer, z automatu. Ale dwie kolejne będą miały charakter decyzji arbitralnej, od której nie ma procedury odwoławczej. Mądrzejsi ode mnie wskazują, że jest to niekonstytucyjne. Nie ma tutaj zachowanej zasady dwuinstancyjności.

Jest też jeden pozytyw – włączenie w ryczałt AOS. Chociaż na poradnie przyszpitalne kontraktowane razem z lecznictwem zamkniętym nie przewiduje się zbyt wielkich środków.

Szkoda też, że jest pewna różnica między dokumentem programowym „Narodowa Służba Zdrowia” a projektem ustawy. Włączenie AOS do szpitalnictwa to dobre rozwiązanie. Nie zrobiono jednak tego, co zapowiadano, czyli nie włączono do sieci rehabilitacji. Zaprzepaszczono zatem szansę na bardziej racjonalne wykorzystanie ostrych procedur szpitalnych, po których powinna nastąpić od razu rehabilitacja. Dobrze byłoby, gdyby pieniądze na te świadczenia również znalazły się w ryczałcie dla szpitali.

Wielka szkoda, że nie wykorzystuje się reformy jako pretekstu do zainspirowania restrukturyzacji rynkowej. Zgoda, że niektórych oddziałów mamy zbyt dużo. Są jednak i takie, których jest za mało. Resort zdrowia ma teraz szansę, żeby powiedzieć: dostaniecie ryczałt na geriatrię, na ZOL, na ZPO, na hospicjum, jeśli przekształcicie oddziały, których jest zbyt wiele. Swoją drogą o hospicja wszyscy się teraz będą bili.


MT: Dlaczego?


M.W.:
Z powodów finansowych. Za jednodniowy pobyt pacjenta karmionego pozajelitowo fundusz będzie płacił 650 zł. Dniówka bez odżywiania pozajelitowego – 354 zł. Ale zostawmy hospicja. Wracając do restrukturyzacji rynkowej, gdyby szpitale mogły usłyszeć, że będą miały większy ryczałt, jeśli np. uruchomią ZOL albo geriatrię, okazałoby się, że oferta szybko dostosowałaby się do potrzeb. Niestety nie wprowadzono mechanizmów motywujących. A szkoda. Proszę spojrzeć, szpital powiatowy ma siedem oddziałów, ale na pierwszym poziomie może mieć pięć. Dobrze byłoby, gdyby dyrektor miał taki komunikat, że będzie mógł działać nadal na siedmiu oddziałach, ale pod warunkiem że uruchomiona zostanie geriatria. Bardzo żałuję, że przy wprowadzaniu takiej rewolucji Ministerstwo Zdrowia nie chce skorzystać z przyszłościowych rozwiązań.


MT: Co z niewielkimi placówkami, które nie będą spełniać kryteriów żadnego z poziomów?


M.W.:
Według mnie, podmiotów – publicznych, samorządowych, które nie zmieszczą się w sieci, będzie bardzo mało. Reforma nie pozostawi płaczących na marginesie. Problem dotknie przede wszystkim niewielkie prywatne placówki jednoprofilowe. Będą mogły one liczyć tylko na przychylność dyrektora oddziału NFZ lub na konkurs. Istnieje zagrożenie, że będziemy mieli do czynienia z uznaniowością, a kolejne szpitale tracić będą możliwość korzystania ze środków publicznych.

Z roku na rok zmniejsza się liczba szpitali mających kontrakt z NFZ. Warto przypomnieć, że tylko w okresie 36 miesięcy, pomiędzy 31 grudnia 2012 roku i 31 grudnia 2015 roku, aż 12 proc. szpitali straciło kontrakty z NFZ!


MT: Zajrzyjmy jeszcze do map potrzeb zdrowotnych, które przecież wskazują, jakich oddziałów mamy za mało, a jakich za dużo.


M.W.:
Nie będzie żadnej rewolucji. Sieć nie spowoduje dużej szkody tym, którzy już istnieją i mają status szpitala publicznego. Z drugiej strony sieć nie wpuści nowych. Mamy do czynienia z bardzo dobrym rozwiązaniem dotyczącym wyhamowania niepotrzebnych inwestycji. Tyle tylko, że musimy wrócić do konkurencyjności. Przykład – z mapy wynika, że w województwie potrzeba 20 rezonansów. I jeśli szpital złoży do wojewody wniosek o zakup nowego, 21. rezonansu, usłyszy odmowę. Mimo że stałby on tam, gdzie jest naprawdę potrzebny, gdzie na mapie jest ewidentna biała plama. To znów oznacza ograniczenie konkurencyjności. Także pogorszenie jakości, bo istniejące aparaty mogą być stare i wysłużone. Na mapach będzie się wszystko zgadzało, natomiast nic się nie zmieni w dostępności terytorialnej do wysokiej jakości świadczeń.

Do góry