Obecnie badacze akcentują, że szkodliwe działanie zanieczyszczeń w okresie kształtowania się płodu może się ujawniać nie tylko w okresie okołoporodowym, lecz także podnosić ryzyko wystąpienia chorób odległych, np. chorób układu krążenia w wieku dorosłym, chorób płuc czy cukrzycy.

Smog jest także wyzwaniem dla pediatrów. Dzieci cechują się większą wentylacją przypadającą na masę ciała, co powoduje, że w przeliczeniu na kilogram masy ciała deponują znacznie więcej zanieczyszczeń niż dorośli. Kiedy spędzają czas aktywnie na zewnątrz, wentylacja płuc się zwiększa i do układu oddechowego wprowadzana jest jeszcze większa ilość zanieczyszczeń. Dodatkowo dzieci mają krótsze drogi oddechowe, a także niedojrzałe systemy detoksykacji. Podczas schorzeń górnych dróg oddechowych oddychają przez usta, więc nos nie filtruje znacznej części dużych cząstek zanieczyszczeń. Wszystko to powoduje, że szkodliwe efekty są bardziej nasilone i widoczne u dzieci niż u dorosłych.

Z kolei jeśli chodzi o osoby w starszym wieku, to większe zagrożenie wynika m.in. z mniejszej sprawności układu immunologicznego, szczególnie jeśli występują u nich dodatkowe choroby, zwłaszcza układu krążenia.

Jak my lekarze, a zwłaszcza pediatrzy, możemy ograniczyć następstwa smogu? Zważywszy, że zanieczyszczenia są odpowiedzialne nie tylko za zaostrzenia przewlekłych chorób układu oddechowego, lecz także schorzenia odległe, jako lekarze powinniśmy bezwzględnie bronić czystego powietrza. Powinniśmy ostrzegać chorych przed przebywaniem na zewnątrz w okresie zwiększonego zanieczyszczenia. Warto też promować wyjazdy (choćby weekendowe) w miejsca, gdzie powietrze jest czyste.

Jeśli to niemożliwe, konieczne jest ograniczenie przebywania na zewnątrz, a zwłaszcza wysiłku. Bardzo ważne jest zwrócenie uwagi naszym pacjentom, aby wykonywali wdech przez nos, a nie przez usta. Warto też propagować korzystanie z maseczek, które jest wręcz konieczne w czasie niedrożności nosa. Moje wnuki, które mieszkają w Krakowie, podobnie jak wiele dzieci w tym mieście, regularnie pokonują w nich drogę do przedszkola, ale w innych miastach nie jest to jeszcze rozpropagowane.

Nie stosujmy maseczek chirurgicznych, które zatrzymują mniej niż połowę zanieczyszczeń pyłowych, i to tylko przez ograniczony czas. Znacznie bardziej skuteczne są maseczki antysmogowe, wyposażone w filtry HEPA zatrzymujące zanieczyszczenia pyłowe, i filtry węglowe, zatrzymujące również zanieczyszczenia gazowe.

Jako lekarze domagajmy się rzetelnego informowania o zanieczyszczeniach powietrza. Nie można, jak obecnie, zwracać uwagi tylko na rekordowe przekroczenia w poszczególnych miastach. Najważniejsze są średnie stężenia. To istotna różnica dla zdrowia, czy mamy do czynienia z pojedynczym wystrzałem na tle tolerowalnych stężeń, czy też ze zwyżką i tak stale przekroczonych norm. Szacunki powinny być dokładniejsze i łatwo dostępne, np. stężenia PM 2,5 oraz dwutlenku siarki mogłyby być podawane wraz z komunikatami dla alergików.

Stacji pomiarów powinno być więcej i powinny być zlokalizowane proporcjonalnie w stosunku do liczby mieszkańców. W Rabce nie możemy umieścić stacji tylko na dnie kotliny lub tylko na szczycie góry, bo otrzymamy skrajnie różne wyniki. Umieszczenie stacji w różnych miejscach pozwoliłoby różnicować stężenia zanieczyszczeń lokalnie i regionalnie, m.in. w miejscowościach, które służą do rehabilitacji i wypoczynku.

Trzeba uwzględniać normy.

Może nadszedł czas, aby zweryfikować przyjęte w Polsce normy. Norma WHO dopuszcza maksymalne średnio dobowe stężenie PM 10 w wysokości 50 µg/m3, a przekroczenie to nie może być częstsze niż trzy razy w roku. Wiele krajów podwyższyło sobie normę do 100 mg, USA nawet do 150. Natomiast w Polsce w tej chwili poziom ostrzegania o zagrożeniu wynosi 200 µg/m3, a alarmowy 300 mg – sześć razy więcej niż WHO uznała za maksymalnie dopuszczalny.

Walka o czyste powietrze się opłaci, ponieważ udowodniono, że redukcja zanieczyszczeń przynosi dobre efekty dla zdrowia. W dużym badaniu prospektywnym szwajcarscy badacze zaobserwowali korzystny wpływ redukcji narażenia na PM10 na związane z wiekiem tempo spadku wskaźników spirometrycznych. Z danych tych wynikało, że zmniejszenie narażenia o 10 µg/m3 w okresie 11 lat zwalnia spadek FEV1 o 9 proc., a w odniesieniu do przepływów w drobnych drogach oddechowych – nawet o 16 proc.

Z kolei Amerykanie obliczyli, że średnie zmniejszenie długoterminowej ekspozycji na PM 2,5 o 10 µg/m3 wydłużyło oczekiwane przeżycie o 0,61 roku.

Podczas dyskusji o smogu często pada argument, że dużo groźniejsze niż smog jest palenie tytoniu. Wyliczono, że przeciętny palacz wypala 5,1 tys. papierosów rocznie oraz że mieszkańcy dużych miast inhalują ilość zanieczyszczeń równoważną wypaleniu ok. tysiąca papierosów. Oznacza to, że ekspozycja na dym papierosowy stanowi dla osoby palącej pięciokrotnie większe zagrożenie niż na smog. O ile jednak palacz może w dowolnej chwili rzucić palenie, o tyle od zanieczyszczeń smogowych nie możemy uciec. Jesteśmy więc zmuszeni szkodzić własnemu zdrowiu.

Do góry