Neurochirurgia

Dotrzeć, wyciąć, nie okaleczyć

O neuronawigacji z prof. dr. hab. med. Markiem Moskałą, p.o. ordynatorem Oddziału Klinicznego Neurochirurgii i Neurotraumatologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, rozmawia Elżbieta Borek

– Przygodę z neurochirurgią zaczynałem w czasach, kiedy angiografia odbywała się na gwizdek. Gdy trzeba było podać kontrast, chirurg gwizdał, żeby technik radiologii mógł zgrać podanie kontrastu z wykonaniem zdjęcia. Tak powstawały zdjęcia seryjne do angiografii naczyń mózgowych. Dzisiaj mamy do dyspozycji robota, który z niemożliwą do osiągnięcia przez człowieka precyzją wykonuje operacje na mózgu, ograniczając do minimum możliwe skutki uboczne – mówi prof. Marek Moskała. – Te kilkadziesiąt lat, które minęły od tamtej siermiężnej neurochirurgii, zmieniły diametralnie jej obraz i możliwości.

MT: Już wcześniej wykonywaliście zabiegi w oparciu o nowoczesną aparaturę, m.in. urządzenie do neuronawigacji. Czyżby to było niewystarczające?


Prof. Marek Moskała:
Neuronawigacja to system komputerowy, do którego można wczytywać równocześnie obrazy wielu badań, takich jak rezonans magnetyczny, tomografia lub angiotomografia, i nakładać jeden na drugi. Daje to możliwość przestrzennego obrazowania mózgu z wykazaniem patologii, a tym samym umożliwia bardzo precyzyjne zaplanowanie zabiegu operacyjnego z minimalizacją powikłań. Przed erą neuronawigacji chirurg tworzył sobie we własnej głowie mapę dojścia do guza, zgodnie z doświadczeniem, wyobraźnią i znajomością anatomii przestrzennej. Zatem każdy zabieg był nieporównywalny. Neuronawigacja jest obiektywizacją zabiegu chirurgicznego. Rosa ma jeszcze większe możliwości.


MT: To znaczy? Czym te urządzenia się różnią?


M.M.:
Po pierwsze – wyglądem zewnętrznym. Rosa wygląda jak ręka dołączona do ruchomej konsoli. Do tej ręki mocuje się narzędzia wykorzystywane w trakcie zabiegu operacyjnego. Zaletą tego urządzenia jest jego wielkość oraz pokazywanie narzędzia, jednak nie całego, ale jedynie jego końca, który to punkt nakłada się na mapę mózgu. Urządzenie samo się naprowadza na punkt wytypowany nad głową chorego. Neurochirurg, wspomagany trajektorią dojścia do zmiany, „jedynie” otwiera czaszkę.

Ale najważniejsza różnica jest w oprogramowaniu i większej funkcjonalności. Umożliwia ona przeprowadzanie zabiegów z jeszcze większą precyzją, poprzez uproszczenie wielu procedur oraz zapewnienie neurochirurgowi lepszego postrzegania pola operacyj...


MT: Czy to znaczy, że śródoperacyjnie nie trzeba już wykonywać badań?

M.M.: Nie do końca. Choć robot Rosa umożliwia bardzo precyzyjne namierzenie drogi i głębokości dojścia oraz daje wizualizację w czasie zabiegu, a to znaczy, że wirtualnie widzimy miejsca elokwentne, to jednak po jakimś czasie trwania operacji zmie...

Do góry