MT: Nie należy jednak namawiać pacjentów, by naśladowali Azjatów i chodzili po ulicy w maskach?

W.G.: Maskę zakłada chirurg, żeby nie zakazić pola operacyjnego, albo pracownik laboratorium, by nie zanieczyścić próbek, które bada. Są przy tym szkoleni, jak taką maskę prawidłowo zdjąć, aby nie zakazić rąk, którymi następnie mogą dotknąć oka czy ust. Nie ma powodu, żeby wszyscy w nich chodzili. Jednak pewnie znajdą się i tacy, którzy będą zakładać chociażby po to, żeby się wyróżnić.

MT: To może być groźne? Czego boją się epidemiolodzy?

W.G.: Idąc ulicą w masce, zbieramy na niej wszystko, co się znajdowało w powietrzu. Kiedy maskę zdejmujemy, przenosimy na ręce to, co było w środowisku. Nie tylko wirusy, ale także wszelkie zanieczyszczenia. Ludzie, którzy nie potrafią zdjąć maski w sposób bezpieczny, mogą sobie zaszkodzić.

MT: Tymczasem masek brakuje.

W.G.: W szpitalach maski są. Ale żyjemy w globalnej wiosce i jeśli w jednym tylko miejscu czegoś zabraknie, to natychmiast mamy wrażenie, że braki są wszędzie. Przypomnę, że personel powinien używać masek wtedy, gdy jest uzasadnienie, na przykład zakładać osobie chorej na czas transportu. Nieważne, czy ma ona katar, grypę, czy koronawirusa.

MT: Czy personel medyczny jest bardziej zagrożony pomimo zabezpieczeń?

W.G.: Z tego co się działo w Chinach wynika, że tam, gdzie personel nie przestrzegał procedur, był narażony. I sporo osób z personelu się zakaziło.

To powinno być ostrzeżeniem dla tych, którzy twierdzą: po co procedury? Do tej pory nic się nie stało.

A procedura jest właśnie po to, by ochronić nas nie przez rok czy dwa, ale przez cały czas. Procedury dotyczą wszystkich zakażeń oddechowych. Nie tworzy się ich dla każdego patogenu osobno. Na szczęście.

MT: Które procedury są najczęściej łamane w ochronie zdrowia?

W.G.: To kwestia indywidualna: mycie rąk, strój ochronny, bezpieczne zachowanie, czyli na przykład założenie maski w sezonie grypowym, kiedy podejrzewamy, że możemy być zakażeni.

MT: Jak więc się chronić?

W.G.: Używać maskę w strefie przebywania osób siejących zakaźnym aerozolem, czyli na przykład na oddziale zakaźnym. Wchodząc na oddział, należy maskę założyć, a wychodząc, zdjąć.

Także dentysta powinien chronić się maską, ponieważ podczas wiercenia powstaje aerozol, który może zakażać.

Lekarzowi pracującemu w gabinecie POZ zaleca się założenie maski na twarz, gdy wchodzi pacjent z chorobą, która szerzy się drogą powietrzną. Także jeśli zagląda do gardła chorego.

Nie ma natomiast powodu, by maskę zakładała osoba w rejestracji i spędzała w niej wiele godzin. Za to okienko powinno być tak skonstruowane, by pracownik nie był narażony na bezpośredni kontakt z osobą zakażoną, a za taki uważa się odległość 1 jarda (0,9 m). Epidemia to dobry czas, by zadbać o własne bezpieczeństwo i przypomnieć sobie procedury. Do wielu rzeczy musimy się przyzwyczaić, na przykład do tego, że zabezpieczanie się jest w dobrym tonie. Dobry lekarz to lekarz zabezpieczony, przestrzegający procedur.

Jako ciekawostkę dodam, że dzieci o wiele rzadziej niż dorośli chorują na koronawirusa. Dlaczego? Jedna z teorii mówi o braku niektórych czynników na powierzchni komórek, ale tak naprawdę nie wiemy, dlaczego tak się dzieje.

MT: Dlaczego są tak rozbieżne informacje na temat tego, skąd koronawirus się wziął?

W.G.: Pierwsze sygnały o ognisku były z targu rybnego, ale na takich targach sprzedaje się wszystko. Stąd spekulacje, że może źródłem zakażenia był wąż, nietoperz lub inne zwierzę. MERS-em zakaziły nas wielbłądy, SARS-em gryzonie. Ale to wielki kontynent i jeszcze wiele możemy odkryć.

Do góry