Na ważny temat

Jesteśmy głosem pierwszej linii frontu

O nowych wyzwaniach dla samorządu lekarskiego i trudnej współpracy z rządzącymi z prof. dr. hab. med. Andrzejem Matyją, prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej, rozmawia Ewa Szarkowska

MT: Przyszło panu być prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej w niełatwych czasach.

Prof. Andrzej Matyja: Łączenie tej zaszczytnej funkcji z jednoczesnym pełnieniem powinności lekarskiej, bo nadal leczę pacjentów, zawsze stanowi wyzwanie. Teraz jest ono jeszcze większe. Nikt się nie spodziewał, że przyjdą czasy, gdy zadania samorządu lekarskiego będą realizowane w tak szczególnych warunkach. Skupiamy się na walce z epidemią – jako lekarze, będąc przy pacjentach, a jako samorządowcy, śledząc wprowadzane przez władze rozwiązania. Stanowimy pewien bufor bezpieczeństwa dla naszych pacjentów. Występujemy w interesie publicznym, tak jak jest to wpisane w konstytucyjny cel funkcjonowania samorządu lekarskiego.

MT: Śledząc aktywność Prezydium NRL od chwili ogłoszenia pandemii, można odnieść wrażenie, że stoi pan na czele sztabu kryzysowego.

A.M.: Sztab kryzysowy to chyba za mocne określenie. Sztab to generalicja, a my jesteśmy prostymi lekarzami różnych specjalności i staramy się zgodnie z naszym mandatem reagować na niedociągnięcia władzy publicznej, wskazując właściwe, według nas, kierunki działań. Jednak kiedy epidemia koronawirusa zaczęła panoszyć się w naszym kraju, postanowiłem przekształcić prezydium NRL w zespół kryzysowy, do którego są zapraszani też eksperci i działacze innych organów. Spotykamy się zdalnie na telekonferencjach niemal każdego wieczoru po to, by nie tylko analizować i oceniać poczynania ministra zdrowia oraz władz publicznych, ale przede wszystkim, by tej władzy w sposób konstruktywny doradzić.

Przyznaję, że czasami dochodzi między nami do ostrej wymiany zdań, bo nie ma jednolitych poglądów, ale przecież na tym polega działanie zespołu kryzysowego: by mówić wprost o pewnych rzeczach i wypracowywać konsensus. Formułujemy uwagi i wskazówki, które, naszym zdaniem, powinny być uwzględnione przez organizatora ochrony zdrowia i polityków. Wiemy, że ten głos nie zawsze jest wysłuchany, a często jest wręcz lekceważony. Jeśli jednak uważnie przyjrzymy się historii, samorządy zawodowe, korporacje czy gildie nigdy nie były szczególnie lubiane przez rządzących, pewnie dlatego że autentyczna samorządność kieruje się „samo-rządzeniem” i bardzo często wytyka władzy publicznej zaniedbania.

MT: Samorząd lekarski krytycznie ocenił przyjętą strategię walki z koronawirusem. Dlaczego?

A.M.: Nie oceniliśmy, że została przyjęta wadliwa strategia. My tylko mówimy, że działania władz publicznych są nieadekwatne do sytuacji, często spóźnione i niewystarczające, bo polegają głównie na gaszeniu pożaru, a ten wybucha codziennie. Według...

Do góry