K.W.-R.: Kiedy mówimy o lżejszej niesprawności intelektualnej, to praca z taką osobą przypomina trochę pracę z małymi dziećmi.

Zdarza się, że rodzic domaga się, aby dziecko przytrzymać na siłę i wykonać zabieg, bo inaczej się nie uda. U zdrowego dziecka, które się boi, możemy przesunąć wizytę i spróbować ponownie. Tutaj pojawia się dylemat, bo nie mamy pewności, że to pomoże. Poza tym może być też tak, że rodzic nie daje nam wyboru i nalega.

Jestem przeciwnikiem stosowania od razu znieczulenia ogólnego. Także wielu rodziców prosi, aby nie obciążać dodatkowo chorego organizmu dziecka. Uważam, że warto spróbować poradzić sobie bez farmakologii, z pomocą rodziców, asystentów i różnego rodzaju przytrzymywaczy. Na świecie są dwa podejścia: jedni mówią, żeby pacjenta nie krępować i nie ściskać, drugie – że można. Ja uważam, że dziecko może przebywać na fotelu z rodzicem i „zły” uścisk można zamienić na „dobry”.

W ciężkim stopniu niepełnosprawności może być z tym jednak kłopot. Wiem, że na Zachodzie stomatolodzy pracujący z niepełnosprawnymi przy okazji planowanych zabiegów operacyjnych umawiają się z lekarzami ogólnymi i korzystając z przenośnego sprzętu, gdy pacjent jest pod narkozą, przeprowadzają leczenie stomatologiczne. Nie widziałam jednak, aby w Polsce ktoś w ten sposób pracował.

MTS: Pacjent na widok dentysty może zareagować płaczem, krzykiem, szarpać się z lekarzem. Jak sobie radzić w sytuacji niespodziewanej reakcji pacjenta?

K.W.-R.: Pamiętam, jak w trakcie badań jednej z uczestniczek olimpiad specjalnych przekazaliśmy informację, że trzeba będzie usunąć ząb. Niespodziewanie wpadła w histeryczny płacz. Dłuższą chwilę zajęło opanowanie sytuacji, wyjaśnienie przyczyn decyzji, rozmowa z nią i z trenerem. Zazwyczaj jednak pacjenci, nawet bardzo przywiązani do swojego uzębienia, potrafią przyjąć nawet złe informacje bez paniki. Spokój i opanowanie wolontariuszy pozwoliło na dokończenie badania pacjentki.

Niepełnosprawni intelektualnie nie zawsze rozumieją powagę naszych działań stomatologicznych. Czasem warto przejść z nimi na stopę koleżeńską, bo w takiej relacji będą się czuli swobodniej. Często naszą dumę musimy schować przy nich do kieszeni fartucha, swoją drogą lepiej kolorowego niż białego.

MTS: Jak zachęcić pacjenta do współpracy?

K.W.-R.: Cierpliwość, czas i empatia są najważniejsze. Z mojego doświadczenia wynika dodatkowo, że trzeba być także otwartym na to, że osoba, która do nas przychodzi, może być przerażona. Musimy zrozumieć, że ze zdwojoną siłą odbierze każdą z naszych emocji. Istotne jest też to, jak odbiorą nas rodzice pacjenta, czy wszyscy zaufają i powierzą zdrowie najbliższej im osoby w nasze ręce. To trudna praca i – podobnie jak praca z małymi dziećmi – czasem kończy się sukcesem, a czasem porażką i z planowanej wizyty wychodzi tylko kolejna wizyta adaptacyjna. Z każdą rodziną należy indywidualnie omówić możliwości leczenia. Jestem przeciwniczką stawiania rodziców przed jednym wyborem: leczenie w znieczuleniu ogólnym lub żadne.

MTS: Czy od strony technicznej do prowadzenia gabinetu przyjaznego niepełnosprawnym trzeba się jakoś przygotować?

K.W.-R.: Są odpowiednie sprzęty, zaczynając od nakładek na unity, specjalnych pasów mocujących, niekiedy potrzebne jest przeorganizowanie stanowiska pracy. Widziałam także gabinety najlepszych stomatologów dla osób niepełnosprawnych na świecie, np. trzy unity stojące obok siebie, wyposażone w różnego typu mocowania, przystosowane do tego, aby możliwe było umieszczenie pośrodku wózka inwalidzkiego i korzystanie z wyposażenia wszystkich unitów.

Przede wszystkim jednak nie można odmawiać i nie można bać się takiego spotkania. Każdy lekarz może przyjąć osobę niepełnosprawną, ale na pewno są ci z większymi i mniejszymi predyspozycjami.

MTS: Co może pani doradzić lekarzom dentystom, którzy się boją pacjentów niepełnosprawnych i nie czują się przygotowani do ich przyjmowania?

K.W.-R.: Zaprosiłabym do udziału w wydarzeniach takich jak projekt „Zdrowy Uśmiech”, by poznali naszych zawodników i przełamali swoje obawy. Przecież każdy pacjent jest dla nas wyzwaniem. Czemu nie odważyć się również na takie wyzwanie? Szczególnie dla stomatologów dziecięcych może to być interesujące. Owszem, przyjmując osoby niepełnosprawne, możemy spalić dużo energii, ale może także coś nowego odkryjemy?

Do góry