Absolwenci

Zlikwidujmy wolontariat!

Lek. med. Artur Drobniak

Członek Komisji Młodego Lekarza OIL w Warszawie

Młodzi wolontariusze nie tylko wykonują swój zawód za darmo. Oni do niego dokładają

Z Ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie, art. 42. ust. 1 pkt 4:
Wolontariusze mogą wykonywać, na zasadach określonych w niniejszym rozdziale, świadczenia na rzecz:
(...) podmiotów leczniczych w rozumieniu przepisów o działalności leczniczej w zakresie wykonywanej przez nie działalności leczniczej – zwanych dalej „korzystającymi”.

Właśnie ten punkt w Ustawie o działalności pożytku publicznego i wolontariacie jest zdaniem, które definiuje życie wielu naszych młodych kolegów. Wedle Rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie specjalizacji lekarskich, jednym z trybów odbywania szkolenia specjalizacyjnego jest umowa cywilno-prawna. W praktyce pracodawca, w myśl wymienionego punktu „korzystający”, nie ponosi kosztów zatrudnienia młodego lekarza, ma więc do pracy de facto niewolnika XXI wieku, zwanego ładnie wolontariuszem.

Jak duża jest ta grupa lekarzy? Komisja Młodych Lekarzy przy NIL jest w trakcie gromadzenia danych statystycznych na ten temat. Przykładowo, na terenie nie największej przecież Warmińsko-Mazurskiej Izby Lekarskiej są to aż 142 osoby, które za pełnoetatową pracę nie dostają wynagrodzenia.

Łaska pańska

Aby uzmysłowić, jak kosztowny jest ten proceder dla tych młodych ludzi, przedstawię jeszcze kilka ważnych prawnych aspektów. Wolontariusz, który wykonuje polecenie służbowe poza stałym miejscem pracy, ma prawo do zwrotu kosztów podróży służbowej i opłacenia diety, przy czym można zwolnić pracodawcę z pokrywania tych wydatków. Zgodnie z powyższym, ustawodawca nie zobligował pracodawcy do obowiązkowego pokrywania kosztów takiego polecenia służbowego.

Kolejnym niebezpiecznym punktem jest fakt, że jeżeli umowę cywilno-prawną podpisano na okres powyżej 30 dni, pracodawca nie ma obowiązku ubezpieczania wolontariusza od następstw nieszczęśliwych wypadków. Niewielkim, ale jednak zabezpieczeniem, jest art. 46 ust. 2 i 3 Ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie, zgodnie z którym lekarzowi wolontariuszowi przysługuje tzw. zaopatrzenie z tytułu wypadku przy wykonywaniu świadczeń. W praktyce sprowadza się to do obsługi przez ZUS na wniosek wolontariusza lub członków jego rodziny, bez potrzeby wcześniejszego zgłoszenia wolontariusza lub opłacania składek. To postępowanie jest finansowane z budżetu państwa.

Kontynuując, korzystający może opłacić wolontariuszowi ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej oraz ubezpieczenie zdrowotne. Może, ale nie musi. Oznacza to, że przy bezwzględnym pracodawcy, a tacy się niestety zdarzają, leczy bezpłatnie pacjentów w swoim miejscu pracy, podczas gdy sam pozbawiony jest możliwości korzystania z bezpłatnej ochrony zdrowia! Dodatkowo musi ponosić pełną finansową odpowiedzialność cywilną.

Prowincja czeka

Czy sprawiedliwa jest praca za darmo? Czy sprawiedliwe jest, by osoby z wyższym wykształceniem, po najdłużej trwających ze wszystkich studiach wyższych, wykonujące z pełną odpowiedzialnością zawód zaufania publicznego, jeszcze dokładały do swojej darmowej służby?

Obrońcy wolontariatu twierdzą, że jest to możliwość specjalizacji, z czego w przyszłości, po minimum pięciu latach, zaczną czerpać korzyści. A do tego czasu, cóż – pozostaje chyba życie na garnuszku rodziców lub praca po kilkaset godzin miesięcznie na nocnych dyżurach, na czym tak naprawdę niewiele osób zyskuje, a tracą pacjenci. Młodzi lekarze są coraz bardziej przemęczeni i sfrustrowani, przekładają decyzje o powiększaniu rodziny.

Wiem, że wśród absolwentów uczelni medycznych są obawy, że nie znajdą pracy. Głównie dostrzegają rezydenturę jako tę najprostszą i pewną metodę zatrudnienia. Pamiętajmy jednak, że mamy nadal jeden z najgorszych współczynników liczby ludności w przeliczeniu na lekarza. Jest wiele mniejszych ośrodków, poza miastami akademickimi czy wojewódzkimi, gdzie chętnie przyjmą młodych do pracy w ramach umowy o pracę. Zniesienie wolontariatu zmusiłoby część z nich (absolwentów) do większej aktywności na rynku pracy i przy okazji wypełniłoby lukę na prowincji. W końcu świat się nie kończy na Warszawie, Olsztynie czy Kielcach. Jest jeszcze Łomża, Iława czy Ostrowiec, gdzie okaże się, że wynagrodzenie przekraczać będzie kwotę rezydentury, a dostępność do wykonywania procedur medycznych będzie znaczenie większa niż w klinikach.

Wolontariat medyczny powinien bezwzględnie zniknąć z zapisów prawnych i być zakazany, z wyłączeniem hospicjów i fundacji. Jest to furtka generująca wiele patologicznych zjawisk i prowadząca jedynie do narastającej frustracji młodych lekarzy. Za to pozwalająca wypełnić luki kadrowe dyrektorom placówek medycznych, często bez ponoszenia odpowiedzialności cywilnej za działania tej grupy osób.

Na koniec chciałbym dodać, że poruszam problem zatrudniania w placówkach medycznych zarządzanych przez jednostki administracji publicznej, uczelnie wyższe i mających status spółek medycznych. Zapis o wolontariacie medycznym w hospicjach i fundacjach nie powinien zostać zniesiony.■

Do góry