Edukacja

Warto być pediatrą?

Wojciech Skowroński

Wwojewództwie śląskim zaczyna brakować pediatrów. Kiedy to się zmieni? Gdy ta specjalizacja będzie poważnie traktowana – mówią pediatrzy. Ci ze starszego pokolenia wspominają czasy, kiedy ich zdaniem ta specjalizacja była uporządkowana.

– Po pierwsze, panowała relacja mistrz-uczeń, inaczej wyglądał nadzór. Jako ordynator oddziału pediatrycznego miałem kontakt z przychodniami zdrowia. Wychowałem 30 specjalistów pediatrów, więc uważam, że mam pełne prawo do takich wypowiedzi. Dziś tego nadzoru zaniechano – mówi dr n. med. Grzegorz Góral, ordynator oddziału pediatrycznego WSS nr 3 w Rybniku. Jego zdaniem przyczyna tkwi także w prowadzonych szkoleniach: – Kiedyś wmawiano lekarzom, że pediatria wymaga tylko pierwszego stopnia specjalizacji. Ci, którzy nie chcieli awansować na stanowisko ordynatora, wybierali tę możliwość, ale później, gdy NFZ podpisywał z nimi umowy, wymagał jednak specjalizacji drugiego stopnia i wtedy pojawiał się problem. Zaproponowano szybkie specjalizacje z medycyny rodzinnej i rzeczywiście sporo osób zdecydowało się na kolejną zmianę, wychodząc z założenia, że w tej sytuacji lepiej leczyć pacjentów w przedziale od 0 do 100 lat niż od 0 do 18 – dodaje dr Góral, który uważa, że te rozwiązania wpłynęły bardzo niekorzystnie na stan ochrony zdrowia. Jego zdaniem m.in. z tego powodu w szpitalach pracują ponad 50-letni pediatrzy, a niewielu jest młodych lekarzy tej specjalizacji.

– Taka sytuacja panuje w wielu miejscowościach, gdzie spotykałem się ze starszymi lekarzami utrzymującymi się już głównie z prywatnych wizyt domowych. Dziś rezygnuje się z tej formy i gdy dziecko zachoruje, rodzice jadą do szpitala, gdzie przypadkowy lekarz je bada, nie wiedząc nic na temat przebytych chorób, szczepień czy warunków bytowych. Gdy natomiast rodzice trafią z nim do lekarza rodzinnego, sytuacja również się komplikuje, ponieważ ten lekarz zwykle nie ma specjalizacji z zakresu pediatrii albo ją posiada, ale nie kształci się w tym kierunku, co powoduje u niego lęk przed leczeniem dzieci – dodaje dr Góral.

Co zatem należy zrobić, by lekarze nie rezygnowali z tej specjalizacji?

– Wprowadzić profilaktyczne działania i fachowy nadzór sprawujący kontrolę np. nad szczepieniami. Nie pozwalajmy na myślenie, że choroby pediatryczne trzeba kiedyś przejść. Przecież niekiedy może się to wiązać z konsekwencjami na całe życie. Uważam także, że w każdym rejonie powinien być autorytet ordynatorski. Trzeba także pomyśleć o współpracy lekarzy rodzinnych z pediatrami. W nowych przepisach modelu lecznictwa otwartego jest wprawdzie zapis o potrzebie pediatry w każdej przychodni, ale nie wspomniano o konieczności 24-godzinnych dyżurów pediatrycznych, które ośrodek zdrowia w ramach świadczeń nocnych zawierałby z NFZ. Kiedyś funkcjonowało pogotowie pediatryczne z pediatrą w karetce, a dziś do chorego dziecka jedzie ratownik medyczny – kończy dr Grzegorz Góral.

Te niekorzystne warunki znajdują odzwierciedlenie w statystykach.

– Od kilku lat z niepokojem obserwujemy stałe podnoszenie się średniej wieku lekarzy specjalistów – mówi dr n. med. Jacek Kozakiewicz, prezes OIL w Katowicach.

W maju raport w tej sprawie opublikował Ośrodek Studiów, Analiz i Informacji NIL. Zawarto ogólnopolskie dane potwierdzające coraz trudniejszą sytuację demograficzną w zawodzie lekarza. W przypadku pediatrii rzeczywiście dominują ci w wieku 50 i więcej lat. Podobnie jest w ŚIL, do której należy 676 pediatrów. W ubiegłym roku po jesiennej sesji egzaminacyjnej przybyło zaledwie sześciu nowych specjalistów.

– W 2010 roku ponad 60 proc. spośród zarejestrowanych w naszej izbie pediatrów miało powyżej 50 lat. W tej chwili jest jeszcze gorzej, bo ten wskaźnik wynosi ponad 72 proc. – wylicza dr Jacek Kozakiewicz.

Jak się okazuje, podobnie trudna sytuacja panuje w województwie śląskim wśród położników i ginekologów, chirurgów dziecięcych czy otorynolaryngologów. Zdaniem dr. Kozakiewicza przyczynami są: permanentne niedofinansowanie systemu opieki zdrowotnej, zbyt mała liczba lekarzy i trudności w kształceniu specjalizacyjnym.

– Szczególnie dotkliwy jest brak dostatecznej liczby miejsc specjalizacyjnych w trybie rezydenckim, najdogodniejszym z punktu widzenia lekarzy i poziomu kształcenia. W województwie śląskim w wiosennym postępowaniu kwalifikacyjnym dla młodych lekarzy przygotowano jedynie 155 miejsc rezydenckich. W 39 dziedzinach nie będzie się kształcił żaden nowy lekarz, w tym również w ginekologii i położnictwie, otorynolaryngologii czy chirurgii klatki piersiowej. Bez zwiększenia liczby miejsc rezydenckich, o co od lat apeluje śląski samorząd lekarski, ułatwienie pacjentom dostępu do leczenia i zmniejszenie kolejek do specjalistów wydaje się w najbliższych latach niemożliwe – ocenia dr Kozakiewicz.

Trudne może okazać się także powstrzymanie fali wyjazdów młodych lekarzy za granicę. W ŚIL od 2004 roku do dziś o zaświadczenia uprawniające do podjęcia pracy w krajach unijnych wystąpiło ok. 1,5 tys. lekarzy. Jeszcze kilka lat temu można było przypuszczać, że wyjeżdżających zastąpią ci zza wschodniej granicy, ale oni najczęściej traktują Polskę jako przystanek w drodze na zachód Europy.

Do góry