Kraj

Czy powstanie Śląski Instytut Onkologii?

Wojciech Skowroński

O oddzieleniu Centrum Onkologii w Gliwicach od instytutu w Warszawie zrobiło się głośno za poprzedniego ministra zdrowia prof. dr. hab. med. Mariana Zembali, kiedy odchodzący na emeryturę prof. dr hab. med. Bogusław Maciejewski, dyrektor gliwickiego ośrodka, przedstawił dane dotyczące pieniędzy przekazywanych na konto warszawskiego instytutu. Kwota w wysokości ponad 75 mln zł (w tym 5 mln zł na salę wykładową czy fundusz pomocowy) to najważniejszy zarzut, jaki wobec warszawskiego instytutu wystosowało kierownictwo gliwickiego oddziału, choć jest jeszcze jeden: – Nie tak dawno przeznaczyliśmy na zakup cyklotronu ok. 40 mln zł. Włożyliśmy ogrom wysiłku, by uzyskać certyfikację, a później powiedziano nam, że urządzenie jest własnością warszawskiego instytutu. Dlaczego pieniądze, które wypracowujemy w pocie czoła, nie mogą być nasze, tylko są publiczne i dyrekcja w Warszawie może sięgnąć po nie w każdej chwili? Nasza determinacja dotycząca oddzielenia jest duża i poparta argumentami – mówił w czasie jednej z konferencji prasowych prof. Bogusław Maciejewski, dotychczasowy dyrektor CO w Gliwicach.

Te wyliczenia wywołały oburzenie wśród śląskich polityków, samorządowców i związkowców, którzy zaczęli żądać oddzielenia. Ich zdaniem Centrum Onkologii w Gliwicach spełnia warunki do przekształcenia w samodzielny Śląski Instytut Onkologii. Poprzedni rząd nie zdążył jednak w tej kwestii ostatecznie zadecydować, komisja powołana przez ministra Zembalę przygotowująca podział instytutu już nie istnieje i wydawać by się mogło, że sprawa ucichnie, ale na początku 2016 roku o gliwickim ośrodku znów zrobiło się głośno. – Sukcesów tej placówki nie wolno nam deprecjonować. To nie tylko oszczędności, nie tylko leczenie typowo onkologiczne, ale przeszczepy twarzy czy szpiku, o których mówi się na świecie – oto najczęstsze komentarze, choć pojawiały się i ostrzejsze wypowiedzi: – Nic tak ludzi nie łączy jak poczucie wspólnej krzywdy. A krzywdą jest „ograbianie” śląskiego instytutu z nadwyżek finansowych, które zagarnia centrala, gdy u niej pojawiają się problemy finansowe. Sądzę, że rozdzielenie zadziała ozdrowieńczo dla wszystkich. Oddział gliwicki będzie mógł z pożytkiem zagospodarować to, co sam wypracuje. Będzie też musiał walczyć o swoją niezależną pozycję w świecie nauki bez wspierania się renomą i tradycją instytutu warszawskiego. Natomiast instytut warszawski będzie musiał stanąć „na twardej ziemi” i wziąć przykład z Gliwic w zakresie gospodarowania zasobami finansowymi – mówi Andrzej Sośnierz, były prezes NFZ, a obecnie polityk PiS, i dodaje: – Już w połowie lat 90., kiedy Urząd Wojewódzki w Katowicach był inwestorem rozbudowy placówki gliwickiej, a ja byłem lekarzem wojewódzkim nadzorującym tę budowę, postulowaliśmy oddzielenie gliwickiej filii od warszawskiej centrali. Miałem świadomość, że po rozbudowie gliwicki oddział instytutu będzie miał potencjał równorzędny z warszawskim. W takiej sytuacji prędzej czy później muszą powstać tarcia, które zakończą się rozdzieleniem tych placówek – wspomina Andrzej Sośnierz.

W jego ocenie odłączenie gliwickiego ośrodka z technicznego punktu widzenia jest stosunkowo proste. – Powinno to trwać nie dłużej niż kilka miesięcy – dodaje Andrzej Sośnierz.

Teraz sprawa nabrała rozpędu. W czasie marcowego spotkania z parlamentarzystami województwa śląskiego ustalono, że konieczne jest utworzenie niezależnego Instytutu Onkologii w Gliwicach, gdyż tylko instytucja prowadząca własną politykę finansowo-kadrową będzie mogła skutecznie wykonywać swoją misję i zabezpieczać potrzeby zdrowotne w zakresie onkologii. Również Sejmik Województwa Śląskiego poparł utworzenie ŚIO w Gliwicach.

„Jako przedstawiciele samorządu regionalnego nie chcemy dalej tolerować sytuacji, w której Gliwickie Centrum Onkologii zmuszone jest przekazywać wypracowane środki finansowe do placówek w Warszawie i Krakowie” – piszą w oświadczeniu radni i dodają, że negatywnie oceniają fakt, że dobre zarządzanie i wysiłek personelu nie może być w pełni wykorzystany w macierzystej placówce. Nie akceptują również faktu, że koszty tej sytuacji ponoszą śląscy pacjenci.

Poparcie dla tej idei wyraża również Śląska Izba Lekarska: – Jesteśmy dumni z naszych onkologów. Nie ma merytorycznej racji, aby taka struktura nadal trwała. Nie godzimy się na dyskryminację Śląska. Zwracam się do wszystkich o poparcie słusznej, prorozwojowej idei – mówi dr n. med. Jacek Kozakiewicz, prezes ORL.

Prof. dr hab. inż. Marek Gzik, dziekan Wydziału Inżynierii Biomedycznej Politechniki Śląskiej, radny, wypowiedział się w imieniu Politechniki Śląskiej, z którą instytut od lat współpracuje: – Instytut to nasza duma i renoma. Mamy perełkę, którą trzeba dopieszczać i inwestować w nią.

W akcję zaangażowały się także śląskie media. Promując hasło „Tak dla śląskiej onkologii” zebrały ponad 15 tys. podpisów pod petycją do premier Beaty Szydło.

Do góry