Na ważny temat

Oczekujemy konsultacji przed stworzeniem aktu prawnego

O protestach, złym naborze, ale i pozytywnych wydarzeniach z rektorem SUM, powołanym na stanowisko przewodniczącego Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych prof. dr. hab. med. Przemysławem Jałowieckim rozmawia Wojciech Skowroński

Small 2012 10 15 sesja przy  opt

prof. dr hab. med. Przemysław Jałowiecki

MT: Zamierza pan kontynuować działania poprzedników?


Prof. Przemysław Jałowiecki:
Tak. Chciałbym kontynuować prace rozpoczęte w poprzednich kadencjach i koncentrować się na obszarach kształcenia przed- i podyplomowego, działalności naukowo-badawczej oraz funkcjonowaniu bazy klinicznej uczelni medycznych. Są to główne obszary, choć reagować będziemy na wszelkie działania i decyzje podejmowane przez organy ministerialne oraz inne instytucje w odniesieniu do wyższego szkolnictwa medycznego, jak również szpitali klinicznych.


MT: Ustawa o szpitalach klinicznych na pewno takiej reakcji będzie wymagać.


P.J.:
Są to specyficzne jednostki, których misją jest prowadzenie działalności dydaktycznej i naukowo-badawczej w powiązaniu z realizacją świadczeń zdrowotnych. To placówki, które ponoszą dużo większe koszty niż inne szpitale, choć przez NFZ traktowane są na równi. W wielu przypadkach wyceny procedur są w nich inne, ale wartość punktu taka sama. Zapomina się, że koszty związane z dydaktyką są wysokie, bo przecież zabiegi z udziałem studentów czy szkolących się lekarzy trwają dłużej, zużywa się więcej materiału itd. Prywatna spółka zarządzająca szpitalem takich obciążeń nie ma, a my musimy ponadto utrzymywać wiele oddziałów bez względu na ich opłacalność. Przykładem tych nie do końca „chcianych”, aczkolwiek niezbędnych specjalności jest pediatria, geriatria czy interna – ponieważ m.in. w tych podstawowych obszarach kształcimy studentów. Oczywiście uczymy także medycyny specjalistycznej, ale nie w pełnym spektrum jej obecności na rynku usług medycznych. KRAUM już od 10 lat zabiega o zmiany w ustawie o szpitalach klinicznych i będziemy w dalszym ciągu się o nie upominać.


MT: Kolejny ważny problem podkreślany od kilku lat przez KRAUM to kierunki lekarskie otwierane na uczelniach niemedycznych.


P.J.:
Od dawna protestujemy przeciwko takim pomysłom. Generalnie uczelnie niemedyczne nie mają możliwości spełnienia wymogów wynikających z przepisów prawa. Mimo to czarny scenariusz zaczyna się spełniać. W ubiegłym roku akademickim kierunki lekarskie uruchomiono na uniwersytetach w Rzeszowie, Zielonej Górze i Kielcach. W nieodległym czasie stanie się tak w uczelniach niepublicznych, takich jak Krakowska Akademia im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego czy Uczelnia Łazarskiego w Warszawie. Nieprzemyślane precedensowe decyzje spowodowały, że następne publiczne i niepubliczne szkoły wyższe czekają w kolejce i składają wnioski. Dla nas jest to trudne do zaakceptowania, nie ze względu na obawy przed konkurencją, bo np. dla takiej uczelni jak SUM, która przyjmuje najwięcej studentów w Polsce na kierunek lekarski, o konkurencji nie ma mowy, ale ze względu na brak w tych niemedycznych placówkach stosownej bazy do realizacji dydaktyki oraz badań naukowych w obszarze kształcenia medycznego, jak również brak odpowiedniej pod względem jakościowym i ilościowym kadry. Powszechnie wiadomo, że wiele z tych uczelni bazuje w zakresie dydaktyki na zatrudnianiu emerytowanych profesorów czy doktorów habilitowanych. Ich funkcjonowanie nie jest również zgodne z dyrektywą Parlamentu Europejskiego w sprawie zawodów regulowanych. Obawiam się, że z takiej oferty skorzystają osoby, które dziś wybierają płatne studia, np. na Ukrainie, wśród nich i te, które egzamin maturalny zdały z miernym wynikiem. Przy okazji chciałbym wskazać na jeszcze jeden problem, który z punktu widzenia uczelni publicznych ma duże znaczenie. Uczelnie zrzeszone w KRAUM otrzymują dotacje dydaktyczne na poziomie 60-70 proc. kosztów kształcenia. Uzupełniamy więc tę różnicę głównie przychodami z płatnych studiów w języku angielskim. Mamy taką możliwość przede wszystkim dlatego, że Polska jako kraj ma tzw. akredytację amerykańską do kształcenia na kierunku lekarskim czy lekarsko-dentystycznym. Wystarczy więc jedna uczelnia, która nie spełni surowych wymogów, by akredytacja została cofnięta. Spowoduje to, że nie przyjadą do nas studenci z USA, ale też z innych krajów, dla których akredytacja amerykańska jest ważnym wyznacznikiem jakości nauczania. W skali ogólnopolskiej mówimy o kwocie ok. 300 mln zł rocznie.


MT: KRAUM źle ocenia także proces kształcenia podyplomowego. Dlaczego?


P.J.:
Naszym zdaniem źle się dzieje na poziomie naboru kandydatów do specjalizacji, programów ich kształcenia czy akredytowania ośrodków prowadzących nauczanie. Wyrażamy również swoje niezadowolenie z posadowienia w całym systemie osoby kierownika specjalizacji, który nie jest w ogóle do swojej pracy motywowany. Problemem jest też system egzaminów, bo jeśli słyszymy, że w konkretnej dziedzinie medycyny egzaminu specjalizacyjnego nie zdaje ponad 90 proc. przystępujących, jest to wyraźny sygnał, że coś jest nie tak. Może nie ze zdającymi, ale z systemem. Należy podjąć w tym zakresie konkretne działania.


MT: A są powody do zadowolenia?


P.J.:
Pozytywnym faktem jest powrót stażu podyplomowego, który jest w środowisku różnie komentowany, ale naszym zdaniem pozwala absolwentowi na pierwszy prawie samodzielny kontakt z pacjentem i umożliwia realne zapoznanie się z różnymi specjalnościami lekarskimi. To ważny moment na dokonanie właściwego wyboru przyszłej drogi zawodowej. Warto wspomnieć także o centrach symulacji, które przy wsparciu UE będą tworzone przy każdej uczelni medycznej. Przy tym przedsięwzięciu będziemy na pewno współpracować w ramach KRAUM, ponieważ musimy podjąć działania w celu zapewnienia spójności projektu w skali całego kraju.


MT: W czasie spotkań KRAUM wiele mówiło się o komercjalizacji szpitali.


P.J.:
Odpowiednia ustawa skierowana m.in. przeciwko komercjalizacji szpitali publicznych powinna przynieść konkretne rozwiązania, ale w moim odczuciu problem nie tkwi w tym, czy mamy do czynienia z SPZOZ, czy spółką prawa handlowego. Niedawna kontrola NIK pokazała, że forma prawna nie ma większego znaczenia. Najważniejsza jest odpowiedź na pytanie, kto i jak zarządza. W ubiegłym roku zastanawialiśmy się w naszej uczelni, czy łącząc dwa szpitale, nie powinniśmy przekształcić ich w spółkę prawa handlowego, ale po szczegółowej analizie doszliśmy do wniosku, że tego robić nie będziemy. Oczywiście za takimi przekształceniami przemawia możliwość wykonywania usług poza kontraktem, ale mówi się już głośno, że placówki publiczne będą mogły niebawem prowadzić działalność komercyjną, więc forma spółki straci sens.


MT: Rozmawiamy o ważnych dla medycyny sprawach. Czy te opinie będą brane pod uwagę?


P.J.:
Do nas, do konsultacji trafiają akty prawne, które są procedowane przez stronę rządową i my je opiniujemy. W niektórych sprawach oczekiwalibyśmy, aby przed stworzeniem aktu prawnego konsultowano się z nami i są sygnały, że jest na to szansa. Chcielibyśmy w wymienionych obszarach szkolnictwa wyższego, szpitali klinicznych móc się wypowiadać i być traktowanym jako organ, z którego rad warto skorzystać. Spotykamy się cztery razy w roku, podejmujemy uchwały i inicjatywy, będziemy więc to dalej robić, choć w kwestii np. tworzenia nowych kierunków lekarskich nasz protest nie przyniósł efektów.

Do góry