Słowo wstępne

Wstęp

prof. dr hab. n. med. Dariusz Moczulski, Redaktor Naczelny

Szanowni Państwo,

wprowadzony system rozliczania hospitalizacji w systemie jednorodnych grup pacjentów może funkcjonuje dobrze na innych oddziałach, lecz na oddziałach chorób wewnętrznych sprawia wiele problemów. W systemie tym hospitalizację traktuje się głównie jak procedurę i najlepiej, żeby była jak najtańsza. Przykładowo, jeżeli trafia do nas chory z zaburzeniami rytmu serca i nadciśnieniem tętniczym w przebiegu choroby niedokrwiennej serca, to z punktu widzenia płatnika najlepiej, abyśmy rozliczyli jego hospitalizację jako zaburzenia rytmu serca za 19 pkt lub nadciśnienie tętnicze za 28 pkt, a nie jako chorobę niedokrwienną serca u osób przed 70 r.ż. za 31 pkt czy za 40 pkt u starszych pacjentów. A optymalnie byłoby, gdybyśmy rozliczyli hospitalizację jako nieinwazyjną diagnostykę bólu w klatce piersiowej za 12 pkt. Rozgraniczenie choroby niedokrwiennej serca, nadciśnienia tętniczego i zaburzeń rytmu serca jest trudne w codziennej praktyce. Leczymy i diagnozujemy wszystkie te choroby, jedna wynika z drugiej i na nią wpływa. Można stwierdzić, że najważniejsze jest, co napiszemy w dokumentacji medycznej, czyli już od przyjęcia chorego do szpitala mamy myśleć tylko o procedurze, którą rozliczymy i której uzasadnienia będzie szukał podczas kontroli płatnik.

Z jednej strony na hospitalizację na oddziale chorób wewnętrznych patrzy się jak na procedurę, lecz z drugiej płatnik oczekuje, że podczas niej na pacjenta spojrzymy holistycznie. Podczas kontroli padają często zarzuty, dlaczego nie zrobiono wszystkich badań podczas jednej hospitalizacji i neguje się kolejne przyjęcie do szpitala w celach diagnostycznych. Na przykład, dlaczego u starszego mężczyzny z licznymi chorobami współistniejącymi wykonano z powodu niedokrwistości jedynie gastroskopię z pobraniem wycinków, natomiast kolonoskopię dopiero podczas kolejnej hospitalizacji.

Obiektywnie patrząc, między oddziałem chorób wewnętrznych a płatnikiem istnieje konflikt interesów. Płatnik chciałby, aby podejście do chorego podczas hospitalizacji było maksymalnie holistyczne, jednak rozliczenie ma się opierać na procedurach. Nam, lekarzom, etyka nakazuje holistyczne podejście do pacjenta, lecz chcielibyśmy, aby sposób rozliczenia był taki, by płatnik pokrył koszty diagnostyki i terapii. Powstaje myśl, czy samemu się zarżnąć, rozliczając zaostrzenie choroby wieńcowej jako diagnostykę bólu w klatce piersiowej za 12 pkt, czy czekać na najbliższą kontrolę płatnika, który zrobi to za nas, kwestionując rozliczenie hospitalizacji i naliczając kary umowne.

Gdy tworzono system jednorodnych grup pacjentów, silne lobbowanie na rzecz niektórych dziedzin medycyny spowodowało, że są one bardzo opłacalne. Biorąc pod uwagę, jak wyceniono procedury na oddziałach chorób wewnętrznych, widać, że nikt za nimi nie lobbował. Trudno nawet uwierzyć, że jednorodne grupy pacjentów konsultowano choćby z jednym lekarzem pracującym na takim oddziale.

Jeżeli prowadzimy na oddziale chorób wewnętrznych diagnostykę w jakimś kierunku i nie znajdziemy przyczyny dolegliwości, to mamy pecha, bo wtedy możemy rozliczyć hospitalizację jedynie w bardzo niekorzystny dla nas sposób. Jeśli znajdziemy przyczynę, to mamy więcej szczęścia, choć gdy rozpoznamy np. raka jelita grubego i odeślemy chorego na oddział chirurgii, to nie możemy rozliczyć procedury jako rak jelita grubego, bo to nie my rozpoczęliśmy leczenie.

Przykłady takie można by mnożyć. Problem polega na tym, żeby poprawić system jednorodnych grup pacjentów w zakresie hospitalizacji na oddziałach chorób wewnętrznych, tak aby odpowiadał on specyfice tej jednostki, nie pozostawiał wątpliwości co do sposobu rozliczania hospitalizacji i nie zniszczył do końca już chwiejącego się na glinianych nogach systemu hospitalizacji w zakresie chorób wewnętrznych w Polsce.

Do góry