Felieton

Dlaczego nie obserwujemy poprawy wyników leczenia?

Prof. dr hab. med. Andrzej Kawecki

Small 4936

„Onkologia po Dyplomie”, jak to Państwo zauważyliście, zmieniła swoją formułę. Przedruki artykułów poglądowych z renomowanych czasopism anglojęzycznych zostały zastąpione pracami Autorów krajowych. Są to zarówno typowe doniesienia przeglądowe, stanowiące aktualizację wiedzy na dane tematy, jak i wywiady z ekspertami dotyczące problematyki onkologicznej, a także prezentacje nowatorskich technologii medycznych. Intencją Wydawcy było dostosowanie „Onkologii po Dyplomie” do pozostałych czasopism tej grupy, związanych z innymi dziedzinami medycyny, które spotykają się z przychylnym odbiorem w danych środowiskach.

Mam nadzieję, że opinie środowiska onkologicznego odnośnie do nowej formuły czasopisma będą podobnie pozytywne. Może także ono służyć wymianie poglądów.

Jak Państwu wiadomo, trwają intensywne debaty i działania mające na celu opracowanie długofalowej strategii zwalczania chorób nowotworowych, które bez wątpienia są medycznym problemem nr 1 w początkach XXI wieku. Jest oczywiste, że debatom towarzyszą kontrowersje, emocje i ścieranie się różnych poglądów. Natomiast cel jest wspólny – wieloaspektowa poprawa systemu opieki onkologicznej, nie tylko w fazie diagnostyki i leczenia, ale również w zakresie profilaktyki pierwotnej i wtórnej. Osiągnięcie środowiskowego konsensu wydaje się sprawą fundamentalną.

Jakie są pozytywy i główne problemy opieki onkologicznej w Polsce? Niewątpliwy plus stanowi wykwalifikowana, dobrze wykształcona kadra lekarzy onkologów. To nie samochwalstwo wynikające z faktu, że jestem jednym z przedstawicieli tego środowiska. Wielu polskich lekarzy cieszy się zasłużoną renomą nie tylko w kraju, ale też za granicą, czego wyrazem jest choćby skala współpracy w wieloośrodkowych badaniach klinicznych. Leczenie chorych w ośrodkach onkologicznych prowadzone jest w zdecydowanej większości przypadków zgodnie ze współcześnie obowiązującymi standardami. Są to fakty pozostające w sprzeczności z niektórymi doniesieniami prasowymi. Ogólnie, medycyna ma złą prasę, zaś dla części dziennikarzy sukcesy, może poza tymi najbardziej spektakularnymi, nie stanowią atrakcyjnego tematu. W ciągu ostatnich dekad nastąpiła także wyraźna poprawa w zakresie dostępności do aparatury zarówno diagnostycznej, jak i terapeutycznej. Dlaczego więc nie obserwujemy satysfakcjonującej poprawy wyników leczenia?

Odpowiedź na to zasadnicze pytanie jest oczywiście złożona. Jedną z głównych przyczyn stanowi nadal późna wykrywalność wielu nowotworów. A to sprawa zasadniczej wagi. Leczenie we wczesnych stopniach zaawansowania choroby nowotworowej w wielu przypadkach, choć nie we wszystkich, jest skuteczne, efektywne kosztowo, a dodatkowo zapewnia zadowalający efekt estetyczno-czynnościowy, co przekłada się na dobrą jakość życia i łatwiejszą adaptację psychosocjalną wyleczonego chorego. Przyczyn późnego rozpoznawania nowotworów jest wiele. Pierwszą stanowi nadal, niestety, niska świadomość społeczna, połączona z lękiem przed chorobą. Przykładem tego są prowadzone w Polsce badania przesiewowe w kierunku wczesnego rozpoznania raka piersi i raka szyjki macicy. Są to programy metodologicznie prawidłowe, ale niezmienny problem stanowi niska zgłaszalność kobiet. Korzystne skutki realizowania tych programów widać, ale nadal trudno nazwać je w pełni satysfakcjonującymi. Druga przyczyna to niedostateczna czujność lekarzy pierwszego kontaktu, co dotyczy nie tylko lekarzy rodzinnych, ale również przykładowo stomatologów. W dużej mierze jest to efekt niedoskonałości kształcenia przeddyplomowego. Trudno w to uwierzyć, ale są uczelnie, gdzie dedykowane onkologii zajęcia na wydziałach lekarskich trwają jeden tydzień. Dodatkowo, nie wszystkie uczelnie dysponują pełnoprofilowym zapleczem do kształcenia w zakresie onkologii. Modyfikacje nauczania przeddyplomowego w zakresie onkologii są konieczne. Również, pomimo wielu prób, nie udało się upowszechnić w zadowalającym stopniu systemu ciągłego, podyplomowego dokształcania lekarzy innych specjalności, w tym przede wszystkim medycyny rodzinnej. Konsekwencje takiego stanu rzeczy widzimy w codziennej praktyce. W przypadku wielu nowotworów nadal dominują chorzy z wyjściowo zaawansowaną chorobą, wymagający złożonego, kosztownego leczenia, którego efekty często nie są zadowalające.

Kolejny problem stanowi nieakceptowane wydłużenie fazy diagnostyki, czyli czasu od chwili rozpoznania do ustalenia stopnia zaawansowania, równoznacznego z możliwością rozpoczęcia leczenia. Jest to skutek rozproszenia bazy aparaturowej, ale również braku wyjściowego zaplanowania procesu diagnostycznego. Efektem jest długie oczekiwanie na poszczególne badania i często niepotrzebne duplikowanie badań przy jednoznacznym wyniku pierwszego z nich. Aż się prosi o zorganizowanie ośrodków szybkiej diagnostyki onkologicznej, w których cały proces byłby skoordynowany, krótki i efektywny kosztowo. Należy mieć nadzieje, że ostatnio przedstawione deklaracje Ministra Zdrowia, zgodne z postulatami środowiska onkologicznego, zostaną w szybkim tempie zrealizowane.

Kolejny problem stanowi zapewnienie koordynacji zwykle złożonego procesu leczenia. Interdyscyplinarne podejmowanie decyzji terapeutycznych musi stanowić standard postępowania. Leczenie w przypadku większości nowotworów złośliwych angażuje lekarzy różnych specjalności. Niezbędne minimum składu zespołu decyzyjnego obejmuje chirurga, lekarza radioterapeutę i onkologa klinicznego. Całkowitą koordynację procesu leczenia najłatwiej osiągnąć w pełnoprofilowych ośrodkach onkologicznych, dysponujących zapleczem w zakresie trzech podstawowych specjalności, czyli właśnie chirurgii, radioterapii i onkologii klinicznej. Wyniki leczenia w takich ośrodkach są najlepsze, co nie podlega dyskusji. Warto jednak zwrócić uwagę, że znacząca część procedur zabiegowych jest i będzie wykonywana poza ośrodkami onkologicznymi. Dotyczy to choćby specyficznych dziedzin zabiegowych, takich jak przykładowo neurochirurgia, chirurgia głowy i szyi, torakochirurgia czy ortopedia. Skupienie wymienionych specjalności we wszystkich regionalnych ośrodkach onkologicznych jest nierealne. Do tego dochodzi na przykład chirurgia nowotworów układu pokarmowego, która w istotnej części jest i będzie wykonywana na oddziałach i w klinikach o profilu ogólnochirurgicznym. W tej sytuacji szczególnego znaczenia nabiera dążenie do ścisłej współpracy szpitali o innych profilach z ośrodkami onkologicznymi, a także standaryzowanie procedur poprzez nadanie należnej rangi zaleceniom diagnostyczno-terapeutycznym, które są aktualizowane co dwa lata przez ekspertów pod patronatem Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej.

Przedstawiłem tylko hasłowo niektóre z problemów polskiej onkologii, zaś każdy z nich zasługuje na osobny artykuł. Konieczność wprowadzenia systemowych zmian w opiece onkologicznej nie budzi wątpliwości. Należy mieć głęboką nadzieję, że zostaną one skutecznie przeprowadzone z korzyścią dla chorych i spowodują poprawę warunków codziennej pracy lekarzy.

Do góry