Z sali sądowej

Łańcuch zaniedbań, a na końcu pętla

Robert Horbaczewski

Autor jest dziennikarzem specjalizującym się w procesach dotyczących ochrony zdrowia

Pacjent oddziału zamkniętego zrealizował swoje samobójcze zamiary. Ale zanim do tego doszło, rutyna wygrywała ze zdrowym rozsądkiem

Zbigniew Ł. mieszkał z matką w jednej z wiosek w województwie lubelskim. Utrzymywał się z renty. Z powodu zespołu paranoidalnego i depresji psychotycznej był wielokrotnie leczony w szpitalach, w tym w SPZOZ w Janowie Lubelskim. W janowskim szpitalu ponownie został hospitalizowany 2 lipca 2011 roku. Przebywał w nim do 14 lipca, kiedy to uciekł z oddziału psychiatrycznego zamkniętego.

Mężczyzna wykorzystał moment, gdy pielęgniarka oddziałowa otworzyła kluczem drzwi do oddziału, aby wejść z robotnikami, którzy mieli naprawić uszkodzoną kratę okienną. Próba zatrzymania pacjenta podjęta przez pielęgniarkę okazała się nieskuteczna, gdyż mężczyzna wykręcił jej ręce, a następnie odepchnął. Nikt inny z personelu medycznego nie uczestniczył w akcji bezpośredniego zatrzymania Zbigniewa Ł. i zastosowania względem niego przymusu bezpośredniego. Akcja poszukiwawcza na terenie szpitala skończyła się niepomyślnie. Szpital o ucieczce powiadomił policję, a po uzyskaniu informacji, że mężczyzna jest w rodzinnym domu, zlecił funkcjonariuszom przywiezienie go transportem sanitarnym. Pacjent odmówił jednak powrotu do szpitala. W tej sytuacji personel karetki skontaktował się telefonicznie z lekarzem psychiatrą pełniącym dyżur w szpitalu i po rozmowie odstąpił od siłowego przewiezienia mężczyzny do placówki. Następnie opuścił teren posesji.

Zbigniew Ł. pozostał w domu z matką. Godzinę po odjeździe policji popełnił samobójstwo, wieszając się przy użyciu sznura w budynku gospodarczym. Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci wobec braku znamion czynu zabronionego.

Brat zmarłego wystąpił przeciwko szpitalowi z roszczeniem o zadośćuczynienie za śmierć osoby bliskiej, dowodząc, że szpital zaniedbał nadzoru nad pacjentem przebywającym na oddziale zamkniętym.

Szpital bronił się, że Zbigniew Ł. uciekł, używając siły fizycznej w stosunku do pielęgniarki. Nadto brak było podstaw prawnych do zastosowania przymusu po jego ucieczce.

Zabrakło szczególnego nadzoru

Sąd Okręgowy w Zamościu uznał, że szpital ponosi odpowiedzialność odszkodowawczą za śmierć pacjenta. Opuszczenie przez niego oddziału nastąpiło wskutek zaniedbań w nadzorze. Zbigniew Ł. wymagał leczenia psychiatrycznego z powodu schizofrenii i nasilających się co jakiś czas myśli samobójczych. Miał urojenia prześladowcze. Wypowiadanie przez niego myśli samobójczych było przyczyną przyjęcia go na ostatnie leczenie.

Sąd wskazał, że osoba chora psychicznie podczas leczenia w placówce medycznej wymaga szczególnego traktowania, nadzoru, opieki i leczenia. A od personelu placówki medycznej, w której funkcjonuje oddział zamknięty leczenia psychiatrycznego, należy wymagać wyjątkowej formy pomocy. Taki szpital ma obowiązki szersze niż zwykły szpital w zakresie zapewniania bezpieczeństwa pacjentów. Pacjenci wymagają tam ściślejszego nadzoru, odpowiedniego zabezpieczenia budynku i właściwego odizolowania.

I to ten brak nadzoru spowodował, że chory uciekł. Odnosząc się do faktu odepchnięcia pielęgniarki w trakcie otwierania przez nią drzwi, sąd wskazał, że procedura w tym zakresie była wadliwa. Stwarzała możliwość ucieczki każdemu, kto potencjalnie podejmie taką decyzję.

Lekarz nie na telefon

Sąd podkreślił również, że dalsze czynności personelu szpitala związane z obowiązkiem ochrony życia pacjenta były wadliwe. Akcja transportu do szpitala nie mogła być skuteczna przy braku zgody chorego. W grupie osób, którym zlecono transport, nie było lekarza, tylko dwaj ratownicy medyczni. Karetka pogotowia nie była zaś dostosowana do przewozu pacjenta chorego psychicznie, bowiem była karetką transportową. Nadto ocenę stanu zdrowia pacjenta po jego ucieczce i zgodę na pozostawienie w domu wydała lekarz psychiatra jedynie w oparciu o rozmowę telefoniczną. Była to zła ocena.

Zbigniew Ł. powinien w dalszym ciągu pozostawać pod kontrolą medyczną i być poddany leczeniu, bowiem nie stwierdzono, by dokumentacja lekarska bądź inne dowody przeprowadzone w sprawie uprawniały do oceny, iż stan zdrowia pacjenta umożliwia jego wypisanie ze szpitala.

Przymus był wskazany

Sąd wytknął, że personel szpitala naruszył przepisy, które stanowią, że o wypisaniu ze szpitala psychiatrycznego osoby przebywającej w tej placówce bez jej zgody postanawia lekarz kierujący oddziałem, jeżeli stan zdrowia tej osoby wskazuje, że ustąpiły przyczyny, które spowodowały przyjęcie do szpitala. Taka sama procedura obowiązuje w stosunku do osób przyjętych do szpitala za ich zgodą, jeżeli przy przyjęciu osoba chora zagrażała swojemu życiu.

W tej sprawie taki przypadek miał miejsce. Wprawdzie Zbigniew Ł. przyjęty został do szpitala za własną zgodą, lecz tak w zgłoszeniu o przyjęciu, jak i w pozostałej dokumentacji medycznej, którą analizował sąd, była informacja o wypowiadanych myślach samobójczych. Szpital naruszył także przepisy ustawy z 19 sierpnia 1994 roku o ochronie zdrowia psychicznego, które wskazują, w jakich sytuacjach winien być stosowany przymus bezpośredni w stosunku do pacjenta. Przymus ten należy stosować zawsze, gdy osoby chore dopuszczają się zachowań m.in. przeciwko życiu lub zdrowiu własnemu (art. 18 i 21 ustawy). Także artykuły 7 i 8 Konwencji o ochronie praw człowieka i godności istoty ludzkiej wobec zastosowań biologii i medycyny stanowią o obowiązku interwencji medycznej bez zgody pacjenta, mającej na celu leczenie osób z poważnymi zaburzeniami psychicznymi, gdy osoba taka stwarza ryzyko uszczerbku na własnym zdrowiu.

W konsekwencji w postępowaniu lekarzy i w podejmowanych przez nich decyzjach sąd dopatrzył się zaniedbań i winy umyślnej, które przyczyniły się do popełnienia samobójstwa i realizacji myśli samobójczych.

Zapadł wyrok

Sąd uznał, że bratu Zbigniewa Ł. należy się zadośćuczynienie za śmierć osoby bliskiej. Henryk Ł. był zaangażowany w proces leczenia brata, dowoził i odbierał go ze szpitala, odwiedzał w trakcie leczenia, wspierał psychicznie i materialnie. Z tych względów zasądził od SPZOZ w Janowie Lubelskim i towarzystwa ubezpieczeniowego, w którym ma on wykupioną polisę, 50 tys. zł zadośćuczynienia. Wyrok utrzymał w mocy Sąd Apelacyjny w Lublinie (sygn. I ACa 326/13).

Do góry