Opodatkują lekarzy, że „mysz się nie prześliźnie”

Koniec z jednoosobową działalnością gospodarczą w ochronie zdrowia?

Zlikwidowanie umów cywilnoprawnych wywoła tornado w ochronie zdrowia – ostrzega Andrzej Cisło, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Ministerstwo Finansów by podreperować budżet ZUS, zapowiedziało walkę z "fałszywymi przedsiębiorcami”. Chodzi o osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą, która służy tylko odprowadzaniu niższych podatków i składek. Można je poznać po tym, że robią to samo co etatowcy, w wyznaczonym przez pracodawcę czasie i miejscu, różnią się tylko tym, że wystawiają pracodawcy fakturę i na tej podstawie otrzymują wynagrodzenie. Inaczej też rozliczają się z ZUS i Urzędem Skarbowym.
Zdaniem cytowanego przez „Rzeczpospolitą” Filipa Świtałę, wiceministra finansów, to uprzywilejowani podatnicy bogacący się kosztem ZUS. Dlatego trzeba ten proceder ukrócić. Osoby te powinny płacić podatki jak osoby zatrudnione na umowy o pracę. „Mysz się nie prześliźnie” – zapowiadają przedstawiciele resortu.
Jak zauważa Andrzej Cisło, w przypadku ochrony zdrowia pomysł jest niefortunny. - Bardzo często pensja lekarska jest akceptowalna właśnie dlatego, że lekarz nie musi odprowadzać do ZUS pełnej składki. Ozusowanie umów cywilnoprawnych lekarzy będzie oznaczało nieuchronny wzrost płac praktycznie w całej ochronie zdrowia. Dotknie nie tylko dyrektorów szpitali, ale cały POZ i AOS – tłumaczy wiceprezes Cisło.
Jak tłumaczy chodzi o duże kwoty. W przypadku umowy o pracę i pensji 6750 brutto lekarz otrzymuje netto 4700 zł, przy czym dodatkowo jeszcze 19 proc. odprowadza do ZUS pracodawca.
Jak dodaje wiceprezes Cisło, jedyne, co mógłby zyskać lekarz na opodatkowaniu dochodów to prawo do emerytury, przy czym bez gwarancji, że będzie ona satysfakcjonująca. – Dlatego lekarze wolą zachować te pieniądze i zainwestować je np. we własny rozwój – mówi Cisło.
Jak podkreśla, sytuacja płacowa w ochronie zdrowia jest tak napięta, że należy stanowczo sprzeciwić się zakusom ministerstwa finansów.

ID