Polemika

Krew nie jest marnowana

Alicja Giedroyć

Raport Najwyższej Izby Kontroli wywołał burzę. NIK stwierdziła m.in., że choć „osiągnięto samowystarczalność Polski w zakresie zaopatrzenia w krew i jej składniki, to nie zostały w pełni zabezpieczone potrzeby podmiotów leczniczych związane z leczeniem krwią”. W raporcie podkreślono także przypadki niepełnego zagospodarowania krwi i jej składników w terminie ich ważności, co wymuszało ich utylizację.

– Tak sformułowana ocena może nasuwać przypuszczenie, że krew i jej składniki są marnotrawione z uwagi na źle prowadzoną gospodarkę krwią i jej składnikami – wyjaśnia dyrektor Narodowego Centrum Krwi Jolanta Antoniewicz-Papis. – Tymczasem zniszczeń krwi, w okresie jej ważności, nie da się uniknąć. Polska nie odbiega w tym zakresie od średniego poziomu europejskiego.

Zniszczenia krwi w Europie

Poziom zniszczeń krwi i jej składników w innych krajach europejskich kształtuje się pomiędzy 2,4 a 9,85 proc. dla koncentratu krwinek czerwonych (KKCz); 8,2 do 31 proc. dla krwi pełnej konserwowanej (KPK) oraz od 0 do 21 proc. dla osocza. Zgodnie z ustaleniami NIK, w Polsce poziom zniszczeń krwi i jej składników w 2010 i 2013 roku wyniósł odpowiednio 1,9 proc. i 2,8 proc.

Jolanta Antoniewicz-Papis wyjaśnia, że zniszczenia krwi i jej składników w okresie ważności wynikają z różnych przyczyn, np. z braku potrzeb klinicznych w określonych grupach krwi, zdyskwalifikowania krwi z powodu dodatnich wyników testów wirusologicznych. Inny powód to zamawianie krwi i jej składników przez podmioty lecznicze w maksymalnej ilości na zapas, co według dyrektor NCK podyktowane jest w wielu przypadkach koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa pacjentów w trakcie zabiegów operacyjnych, także zmiennością zapotrzebowania.

– Zniszczenia z powodu przeterminowania wynikają głównie z braku zapotrzebowania ze strony szpitali na określony składnik krwi danej grupy krwi – dodaje Jolanta Antoniewicz-Papis. – Dlatego też centra ściśle współpracują w aspekcie zaopatrzenia szpitali w krew i jej składniki. Należy również pamiętać o tym, iż zwrot krwi z podmiotu leczniczego do centrum jest dopuszczalny tylko w wyjątkowych, ściśle określonych, wypadkach.

Kontrowersje wzbudził także wniosek NIK, że odsetek dawców od 2010 roku utrzymuje się na podobnym poziomie, a w przedziale wiekowym 18-65 lat zmniejszył się z 2,4 proc. do 2,3 proc. Zdaniem NIK świadczy to o pogorszeniu skuteczności prowadzonych działań propagujących honorowe krwiodawstwo.

– Jednocześnie stwierdzono wzrost odsetka dawców pierwszorazowych, co właśnie może świadczyć o skuteczności działań promocyjnych – polemizuje Jolanta Antoniewicz-Papis i zauważa, że NIK nie wskazała, że liczba pobieranych donacji nie ulega istotnym wahaniom ani że na trend spadku liczby dawców mają bardzo duży wpływ zmiany demograficzne (spada liczba ludności w grupie wiekowej 18-64).

NIK zwróciła ponadto uwagę na rosnącą liczbę dyskwalifikacji. I to, zdaniem dyrektor NCK, nie powinno być zarzutem, bowiem wynika m.in. z nowo pojawiających się czynników ryzyka oraz ze skutecznej kwalifikacji dawców, która ma znaczny wpływ na bezpieczeństwo i jakość przetaczanej krwi.

W raporcie pokontrolnym NIK wytyka brak systemowego rozwiązania zagospodarowywania nadwyżek osocza. Według raportu Polska, jako jeden z nielicznych dużych krajów europejskich, nie ma do tej pory własnej fabryki przetwarzającej osocze na produkty krwiopochodne i musi je kupować za granicą.

Jednak zdaniem dyrektor NCK wytwarzanie osoczopochodnych koncentratów czynników krzepnięcia na terenie Polski nie rozwiązuje problemu uniezależnienia się w pełni od zewnętrznych dostaw koncentratów czynników krzepnięcia. Podkreśla także, że tendencja w krajach wysoko rozwiniętych wskazuje na stosowanie rekombinowanych koncentratów czynników krzepnięcia, a zatem wytworzonych metodami inżynierii genetycznej (bez wykorzystania osocza).

Dyrektor NCK zauważa także inne niebezpieczeństwo, związane w pojawiającymi się w mediach krytycznymi informacjami na temat polskiego krwiodawstwa i krwiolecznictwa.

– Nieodpowiedzialne formułowanie wniosków i publikowanie artykułów zawierających nieścisłe i nieprecyzyjne dane może przyczynić się do rzeczywistego wystąpienia braku krwi i jej składników, już nie tylko okresowo i nie tylko niektórych grup, jak to miało miejsce do tej pory – podsumowuje Jolanta Antoniewicz-Papis.

Do góry