Procesy

Sepsa zamieciona pod dywan

Robert Horbaczewski

Podczas operacji doszło do zakażenia, konieczne było usunięcie macicy

Dla 19-letniej Aleksandry G. była to pierwsza ciąża. W jej trakcie znajdowała się pod opieką lekarzy, dwukrotnie przebywała na krótkich pobytach w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym. W związku z tym, że była pierworódką i od siódmego miesiąca płód był ułożony pośladkowo, zdecydowano o cesarskim cięciu. 17 maja urodziła córkę.

Dwa dni później stan zdrowia Aleksandry G. się pogorszył. Pojawiła się gorączka. Trzeciego dnia od porodu z rany pooperacyjnej zaczął wyciekać płyn surowiczy. Pacjentce podano antybiotyki i przeprowadzono niezbędne badania. Stan zapalny utrzymywał się i pomimo leczenia rozwinął się w zakażenie ogólne organizmu. W konsekwencji, aby ratować życie pacjentki, lekarze musieli usunąć jej macicę.

Kobieta zarzuciła lekarzom ze szpitala w Radomiu popełnienie błędu medycznego, który skutkuje jej trwałym kalectwem oraz rozległym urazem psychicznym. Domagała się wysokiego odszkodowania i zadośćuczynienia.

Szpital nie uznał swojej odpowiedzialności. Przekonywał, że nie ma uzasadnionych podstaw do przypisania lekarzom zatrudnionym w szpitalu braku dołożenia należytej staranności, a tym bardziej błędu.

Z opinii biegłego z zakresu epidemiologii, którego powołał Sąd Okręgowy w Radomiu, wynika, że u pacjentki doszło do powikłania pooperacyjnego w postaci zakażenia miejsca operowanego. Zakażenie to rozwinęło się w ranie pooperacyjnej powstałej w wyniku cesarskiego cięcia i miało charakter wewnątrzszpitalny. Pacjentka była osobą młodą, zdrową, nie leczyła się na choroby infekcyjne, nie miała zaburzeń odporności, nie chorowała na choroby metaboliczne, nie stwierdzono u niej szkodliwych nałogów. Zdaniem biegłego zakażeniu i jego skutkom można było zapobiec.

Biegły stwierdził ponadto, że nieprawidłowym działaniem szpitala było opóźnienie w rozpoznaniu wstrząsu septycznego. Poważnym błędem było także niepowiadomienie o zakażeniu szpitalnego zespołu kontroli zakażeń szpitalnych, co mogłoby wpłynąć na proces leczenia.

Biegły epidemiolog podniósł, że nie było błędem podawanie Aleksandrze G. antybiotyków o szerokim spektrum działania, ale w sytuacji, gdy antybiotyki te nie zadziałały, lekarz prowadzący powinien podjąć bardzo szybko decyzję o zmianie leku.

Także biegły z zakresu położnictwa i ginekologii wskazał, że było to zakażenie wewnątrzszpitalne. Według niego nie budził zastrzeżeń stan sanitarny szpitala, procedury przygotowania do operacji, procedury operacyjne i leczenie wdrożone po cesarskim cięciu. Błędem było natomiast niezgłoszenie zakażenia pacjentki do szpitalnego zespołu kontroli zakażeń szpitalnych oraz niepobranie do badania bakteriologicznego i niewykonanie antybiogramu wydzieliny z rany pooperacyjnej i macicy. Nieznajomość patogenu wywołującego zakażenie nie pozwoliła na modyfikację antybiotykoterapii i wprowadzenie leczenia celowanego. Na pytanie, czy zapobiegłoby to usunięciu macicy, biegły odpowiedział, że pozostaje to kwestią nierozstrzygniętą, gdyż wystąpienie zmian ropnych w mięśniu macicy w większości przypadków nie poddaje się leczeniu zachowawczemu. Biegły stwierdził, że utrata macicy stanowi 40-proc. trwały uszczerbek na zdrowiu.

Sąd Okręgowy w Radomiu uznał, że roszczenie pacjentki jest słuszne, bo szpital dopuścił się niedbalstwa. Do uprawdopodobnienia takiego zarzutu wystarczające jest wykazanie wysokiego stopnia prawdopodobieństwa zakażenia pacjenta podczas pobytu w placówce. Proces sądowy wykazał, że do zakażenia doszło w pozwanym szpitalu. Wynika to z opinii biegłego epidemiologa, który stanowczo wypowiedział się, że było to zakażenie wewnątrzszpitalne, gdyż przed przyjęciem Aleksandra G. nie była zakażona patogenem. Zdiagnozowano go dopiero na etapie usunięcia macicy, kiedy zakażenie rozwinęło się w stopniu już zagrażającym jej życiu. Wnioski o zakażeniu wewnątrzszpitalnym wynikają także z opinii biegłego z zakresu położnictwa i ginekologii. Sklasyfikowanie zakażenia jako szpitalnego przez obu biegłych oznacza, że szpital nie wywiązał się z obowiązku zapewnienia pacjentce bezpieczeństwa pobytu w szpitalu. Obowiązek ten polega także na niezarażeniu pacjenta inną chorobą.

Sąd uznał, że szpital ma zapłacić Aleksandrze G. 150 tys. zł zadośćuczynienia za cierpienia i krzywdę. Uzasadnił, że kobieta nie będzie mieć już potomstwa i straciła macicę, mając 19 lat, na początku rozpoczęcia przez nią dojrzałego życia. Nie będzie więc mogła realizować swoich potrzeb biologicznych, psychicznych, seksualnych i społecznych. Nawet długotrwała, intensywna psychoterapia prowadzona na najwyższym poziomie nie jest w stanie spowodować jej wyleczenia i usunięcia psychicznych konsekwencji poniesionej straty. Wyrok utrzymał Sąd Apelacyjny w Lublinie (sygn. I Aca 616/14).■

Do góry