Kontrowersje

Jest szansa na Uniwersytet Medyczny w Bydgoszczy

Joanna Pluta

Obywatelski projekt ustawy o powołaniu samodzielnej uczelni medycznej na bazie istniejącego w Bydgoszczy, a podlegającego pod Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu Collegium Medicum trafił po pierwszym czytaniu w Sejmie pod obrady komisji sejmowych. Na razie wiadomo o jednej – Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Być może zajmą się nim także członkowie Komisji Zdrowia. Inicjator pomysłu odłączenia CM od toruńskiego UMK poseł, a wcześniej dyrektor bydgoskiego Centrum Onkologii, Zbigniew Pawłowicz uznaje to za mały sukces. – Teraz musimy szukać porozumienia, tak aby obie strony, zarówno Bydgoszcz, jak i Toruń, na tej rozłące wygrały – mówi. – Wierzę, że uda się znaleźć kompromis.

Kompromis oznacza utworzenie w Bydgoszczy nowej uczelni na bazie CM, a w Toruniu na UMK wydziału medycznego. To może być trudne, bo Bydgoszcz i Toruń są w tej sprawie mocno podzielone. Bardzo wyraźnie było widać ten podział podczas sejmowej debaty o uniwersytecie. Bydgoscy parlamentarzyści jednym głosem przekonywali, że nad pomysłem warto się pochylić. – Współpraca Collegium Medicum i UMK nie wygląda tak, jak powinna – przekonywał Tomasz Latos z PiS, lekarz. – Toruńska uczelnia marginalizuje CM, decyduje się na nieracjonalne inwestycje, co może świadczyć o zamiarze przeniesienia medycyny do Torunia.

Mówiąc o „nieracjonalnych inwestycjach”, miał na myśli rozbudowę Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. Ludwika Rydygiera w Toruniu. Mówi się, że placówka może po tej inwestycji stać się szpitalem uniwersyteckim. – Bydgoszcz wtedy zostanie z niczym – uważa Tomasz Latos.

Michał Stasiński, bydgoski poseł .Nowoczesnej, wypomniał sprawę budynku przy ul. Dworcowej w Bydgoszczy, który przed laty UMK otrzymał od władz Bydgoszczy. – Miała tam funkcjonować stomatologia, a gmach od trzech lat stoi pusty – mówi. UMK broni się jednak, twierdząc, że aby go zagospodarować, potrzebny jest remont, na który nie ma środków.

Podczas sejmowej debaty bardzo aktywni byli parlamentarzyści z Torunia. Zgodnie torpedowali bydgoski pomysł. – Collegium Medicum współpracuje z UMK świetnie i cały czas się rozwija. Teraz chce się to zniszczyć – mówiła Iwona Michałek z PiS.

– Tworzenie samodzielnej uczelni medycznej to podsycanie już istniejącej wojny bydgosko-toruńskiej – uważa z kolei toruński poseł PiS Jan Krzysztof Ardanowski. – A poza tym to działanie polityczne.

Ten argument przewija się przez usta przeciwników pomysłu, którzy zarzucają posłowi Pawłowiczowi, że akcja zbierania podpisów pod projektem ustawy była częścią kampanii wyborczej, bo właśnie w jej czasie trwała.

Przeciwne oderwaniu CM od UMK są władze toruńskiej uczelni. Sporo kontrowersji w bydgoskim środowisku wywołała informacja, jaka kilka tygodni temu ukazała się na stronie internetowej toruńskiego uniwersytetu. Opublikowano tam rzekomo oficjalne, negatywne stanowisko rządu w tej sprawie. Stanowisko, które rząd rzeczywiście wydał, ale zrobił to dopiero podczas pierwszego czytania projektu w Sejmie. Dzień później uczelnia prostowała informację, tłumacząc, że to jedynie projekt stanowiska. Bydgoszcz uznała to za manipulację.

Szerokim echem odbiła się też sprawa debaty studentów Collegium Medicum. Samorząd studencki zaplanował ją, chciał na nią zaprosić kilka tysięcy studentów, prezydenta Bydgoszczy i rektora UMK prof. Andrzeja Tretyna. Kilka dni po ogłoszeniu jej terminu samorząd ją odwołał, tłumacząc się okolicznościami niezależnymi od nich. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że rektor UMK miał tę debatę zablokować.

Jakie są szanse na samodzielną uczelnię medyczną w Bydgoszczy? Wydaje się, że niewielkie. Środowisko bydgoskie z pewnym optymizmem czeka na rozwój sytuacji. Wiadomo jednak, że komisje sejmowe mogą procedować projekty ustaw nawet przez całą kadencję. Być może, aby tak się nie stało, prezydent Bydgoszczy wysłał do przewodniczącego Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży zaproszenie do odbycia wyjazdowego posiedzenia w Bydgoszczy.

Do góry