MT: Ilu powinien pacjent wyznaczyć?


M.C.:
Jesteśmy za rozwiązaniem, żeby reprezentowała go zawsze tylko jedna osoba, ale inne mogą być wyznaczone na wypadek, kiedy główny pełnomocnik nie będzie w stanie pełnić swojej roli. W takiej sytuacji pełnomocnictwo przechodziłoby na kolejną osobę. Oczywiście pod warunkiem że mocodawca ma w swoim otoczeniu więcej niż jedną tak zaufaną osobę, że może powierzyć im decyzje dotyczące nawet swojego życia i śmierci.


MT: Lekarz może mieć uzasadnione problemy z wykonaniem woli pełnomocnika, jeśli jest przekonany, że odmienne postępowanie byłoby dla pacjenta bardziej korzystne.


M.C.:
Jeśli zakładamy, że każdy człowiek ma prawo decydować o własnym losie, to musimy nauczyć się akceptacji zróżnicowania decyzji medycznych podejmowanych przez ludzi w podobnych sytuacjach zdrowotnych. O tym zróżnicowaniu decyduje pluralizm światopoglądowy. Jedni mogą być skłonni do pogodzenia się z cierpieniem, unieruchomieniem i niską jakością życia w danej chorobie, podczas gdy dla innych takie samo cierpienie i taka sama jakość życia nie będą stanowiły żadnej istotnej wartości. Dlatego pierwsi będą skłonni kontynuować procedury medyczne, podczas gdy drudzy nie będą się na te działania godzić. Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy w zróżnicowanym światopoglądowo społeczeństwie narzucany jest jeden, jedynie słuszny sposób postępowania.


MT: Co jeśli proponowana przez lekarza procedura mogłaby uratować życie pacjenta, a pełnomocnik się nie zgadza?


M.C.:
Lekarze mierzą się z takimi sytuacjami na co dzień, np. kardiolog zwraca się do pacjenta z wielonaczyniową chorobą wieńcową o zgodę na zrobienie by-passów, a pacjent odmawia. Lekarz tłumaczy, że to może uratować mu życie, a chory mimo to mówi: nie. Motywy mogą być różne – strach przed śmiercią podczas operacji, przed bólem, zmęczenie chorobą i leczeniem. Jak bardzo by lekarz się z taką postawą nie zgadzał, powinien ją zaakceptować. Zasada poszanowania autonomii mówi, że nie wolno zrobić nic wbrew woli pacjenta. Jeśli w takiej samej sytuacji pacjent nie jest w stanie z rozeznaniem wypowiedzieć się w kwestii zrobienia by-passów, ale ma swojego pełnomocnika medycznego, który zgodnie ze stanowiskiem chorego odmawia zgody na operację, z formalnego punktu widzenia, także w drugim przypadku decyzja ta powinna być honorowana.


MT: Może się jednak zdarzyć, że pełnomocnik będzie działał na szkodę pacjenta.


M.C.:
Przewidzieliśmy to. Jeśli lekarz uzna, że pełnomocnik podejmuje decyzje, które nie leżą w interesie chorego, ma prawo zwrócić się o rozstrzygnięcie sporu do sądu. Jeśli sąd się z nim zgodzi, zawiesza prawo pełnomocnika do pełnienia tej funkcji i wyznacza inną osobę, która będzie podejmowała decyzje. Natomiast jeśli sąd uzna, że obawy lekarza są nieuzasadnione, nie może on działać wbrew decyzjom pełnomocnika. Nie ma bowiem prawa do samodzielnego uchylenia jego decyzji ani pozbawienia go mocy decydowania.


MT: Czy instytucja pełnomocnika medycznego została sprawdzona w innych krajach?


M.C.:
Pracując nad tym projektem, Polska Grupa Robocza ds. Problemów Etycznych Końca Życia opierała się na Rekomendacji nr 11 Rady Europy z 2009 roku, która określa zasady powoływania różnego rodzaju stałych pełnomocników. W wielu państwach instytucja pełnomocnika medycznego z powodzeniem funkcjonuje już od dawna. Brak takiego rozwiązania w Polsce to spuścizna po czasach, kiedy władza wiedziała lepiej od obywatela, co jest dla niego dobre. Żeby instytucja pełnomocnika mogła zostać wprowadzona w Polsce, projekt musi znaleźć umocowanie w nowych przepisach prawa. Innym możliwym rozwiązaniem jest połączenie go z Testamentem Życia. Wtedy pacjent w oświadczeniu Pro Futuro określa, jakie procedury można, a jakich nie należy stosować na wypadek utraty świadomości, oraz może wyznaczyć pełnomocnika, który będzie podejmował wszystkie inne decyzje poza tymi, które sam zainteresowany już sformułował w oświadczeniu Pro Futuro. Obowiązuje bowiem zasada, że decyzje sformułowane wprost przez mocodawcę są ważniejsze niż decyzje pełnomocnika.


MT: W Polsce również podejmowano próby opracowania Testamentu Życia, ale dokumentu nigdy nie wprowadzono. Wywoływał duże spory ideologiczne dotyczące tego, na ile lekarz może ingerować w zakończenie życia pacjenta.


M.C.:
Nie ma sporów ideologicznych wokół pełnomocnika medycznego. Z każdego punktu widzenia jest to korzystne rozwiązanie: pacjenta, lekarza, systemu ochrony zdrowia, a także sądów. Nie będą one absorbowane sprawami, które najlepiej potrafią rozstrzygnąć same zainteresowane strony – pacjent i reprezentujący jego interesy pełnomocnik.


MT: O Testamencie Życia mówi się w kontekście uporczywej lub daremnej terapii. Na ile pełnomocnik medyczny rozwiąże te kwestie?


M.C.:
W Stanach Zjednoczonych, które jako pierwsze wprowadziły Testament Życia, dotyczy on zwykle trzech sytuacji klinicznych: ciężkiego uszkodzenia mózgu, trwałego stanu wegetatywnego i stanu przewlekłej choroby bez możliwości powrotu do zdrowia. Moim zdaniem pełnomocnik pod wieloma względami jest dobrym rozwiązaniem także w Polsce. Realizuje wolę pacjenta, czyli wie, w jakiej sytuacji pacjent odmówiłby zgody na dalsze działania medyczne, i w tym sensie może skrócić uporczywą terapię. Z drugiej strony na pewno będą także pacjenci, którzy nie będą skłonni odmawiać działań medycznych, kierując się swoim światopoglądem, a wówczas wyznaczony przez nich pełnomocnik winien postępować zgodnie ze stanowiskiem swojego mocodawcy. Takie podejście akceptuje zróżnicowanie decyzji ludzi w podobnych sytuacjach medycznych.


MT: Czy dla pełnomocnika decyzja o zaprzestaniu terapii nie jest zbyt dużym obciążeniem?


M.C.:
Nie ma on prawa podejmować decyzji o zaprzestaniu terapii. Może jedynie wyrazić bądź nie wyrazić zgody na działania medyczne proponowane przez lekarzy. Zakres jego działania nie różni się zatem od zakresu uprawnień, jakie ma sam pacjent. Pełnomocnik jedynie zastępuje swojego mocodawcę, gdy z powodu pogorszenia stanu zdrowia i utraty faktycznych zdolności decyzyjnych takich możliwości już niestety on nie ma. Warto jeszcze raz powtórzyć – pełnomocnik nie przedstawia swojej opinii, on ma obowiązek działać zgodnie z wolą swojego mocodawcy.

Do góry