Kraj

Poznań: Jak nie udało się wybudować szpitala

Danuta Pawlicka

Budowa miejskiego szpitala dziecięcego w Poznaniu kolejny raz odsunęła się w czasie, więc zamiast nowej inwestycji rozpoczął się remont starej lecznicy.

W zeszłym roku według optymistycznych prognoz nowy szpital dla dzieci (wręcz niezbędny!) był na wyciągnięcie ręki. Tymczasem nie tylko nie wbito jeszcze łopaty w ziemię pod budowę, ale nawet nie zapadła decyzja o lokalizacji placówki. Półtora roku temu jako pewnik podano, że będzie to szpital budowany w partnerstwie publiczno-prywatnym i powstanie w sąsiedztwie stojącego już miejskiego im. J. Strusia.

Obecnie wszystko to jest nieaktualne, ponieważ pod wytypowanym placem biegną ważne media, a ich przełożenie byłoby bardzo kosztowne. Wcześniej nie widziała tam żadnych przeszkód spółka Szpitale Wielkopolski, chociaż jej najważniejszym zadaniem była właśnie ta inwestycja.

Kilkuletnie debatowanie samorządowców, zarządów, polityków, radnych itp. nie przyniosło niczego, czym dzisiaj można by się pochwalić. Szpital dziecięcy prawdopodobnie powstanie przy innym – wojewódzkim. Ten jednak za darmo ziemi pod fundament nie odda, więc znów trzeba czasu na negocjowanie. Większość pieniędzy na budowę przekaże UE, ale zanim to się stanie, minister zdrowia musi tę inwestycję nanieść na tzw. regionalną mapę potrzeb zdrowotnych. Ostrożne szacunki podają rok 2018 jako termin oddania do użytku nowego budynku. Chyba jednak nikt w tę datę nie wierzy.

Nikogo też nie dziwi rozpoczęcie remontu w starym dziecięcym szpitalu na ul. Krysiewicza, który musi na razie zapomnieć o przeprowadzce. Placówka pełni całoroczny całodobowy dyżur dla Wielkopolski i województwa lubuskiego. Rocznie hospitalizuje się tutaj 32 tys. dzieci w warunkach bardziej niż siermiężnych. Dobudowywane przez lata oddziały stworzyły zlepek starych i nowych, które przypominają dolepiane jaskółcze gniazda. W żadnej innej poznańskiej lecznicy dla dorosłych nie ma takiego ścisku.

Rozpoczęty remont, na który dyrekcja szpitala na ul. Krysiewicza przeznaczyła 1 mln zł, nie poprawi sytuacji dzieci ani pracy personelu. Pieniędzy starczy na 60-metrowy budynek, który powiększy przynajmniej izbę przyjęć.

Do góry