Pieniądze

Nie takie kominy wysokie

Iwona Dudzik

Dochody lekarzy, którzy wykonują procedury dobrze opłacane przez NFZ, są dużo wyższe niż tych, którzy wykonują pracę ważną, ale źle wycenianą przez płatnika. Na zjawisko narastających różnic płacowych zwrócił uwagę w swoim raporcie NIK.

Zdzisław Rachubiński, dyrektor szpitala w Człuchowie, jednego ze skontrolowanych przez NIK, zatrudnił w tym roku kilku lekarzy. Nowo podpisane umowy zawierają korzystniejsze niż do tej pory warunki finansowe. Dyrektor tłumaczy, że do elastyczności zmusiła go sytuacja – brak lekarza i groźba niezrealizowania kontraktu. – Żeby w ogóle starać się o kontrakt, muszę wykazać pełną obsadę lekarską i sprzętową. Kiedy brakuje lekarza, stoję pod ścianą. Muszę się zgodzić na takie warunki, jakie stawiają lekarze, bo inaczej stracę kontrakt – żali się Zdzisław Rachubiński.

Small 8954

Wyniki ankiety dotyczącej wysokości wynagrodzeń z tytułu umowy o pracę w marcu 2014 roku – średnio w Polsce

Szpital w Człuchowie jest jednym z 22 skontrolowanych przez NIK od 1 września 2014 roku do 30 stycznia 2015 roku m.in. pod względem systemu zatrudniania i wynagradzania lekarzy. Kontrolerzy zwrócili uwagę na zróżnicowanie wysokości wynagrodzeń lekarzy w kontrolowanych szpitalach.

Średnie stawki lekarzy kontraktowych za godzinę pracy w ramach ordynacji podstawowej oraz podczas dyżurów wynosiły od 37 do 140 zł za godzinę. Za dyżury pod telefonem – od 13 do 25 zł za godzinę.

Jednak dysproporcje płac wynikały nie tylko z różnych stawek godzinowych i liczby przepracowanych godzin. Ważnym czynnikiem, który umożliwiał uzyskiwanie wyższych dochodów, był niedobór lekarzy na rynku pracy.

We wspomnianym Człuchowie ekstra warunki finansowe uzyskali lekarze najbardziej deficytowych specjalności, m.in. anestezjolog (dojeżdżający kilka razy w tygodniu z Łodzi) oraz koordynator jednego z oddziałów.

NIK wymienił jeszcze inne znaczące źródło rosnących dysproporcji płacowych. Jak wykazała kontrola, szpitale więcej płacą specjalistom, którzy wykonują najbardziej intratne dla placówki procedury, a więc te dobrze wycenione przez NFZ. Służy temu system motywacji polegający na wypłacaniu prowizji. Wysokość tych prowizji bywa różna. Na 15 proc. od wartości wykonanej procedury mogli liczyć ortopedzi z Wojewódzkiego Szpitala Chirurgii Urazowej św. Anny w Warszawie. Pracownicy etatowi zaangażowani w wykonywanie tych procedur także mogli liczyć na gratyfikację w postaci 15 proc. premii.

Podobne zachęty praktykuje się w Człuchowie: – Szpitalowi zależy, aby utrzymać procedury rentowne, które przyczyniają się do podreperowania budżetów innych oddziałów. Dlatego u nas specjaliści wykonujący zabiegi deficytowych specjalności zarabiają dużo więcej niż pozostali.

O zjawisku finansowego faworyzowania lekarzy wykonujących usługi intratne dla szpitala mówi także Piotr Gołaszewski, doradca prezesa zarządu Szpitala Bródnowskiego w Warszawie. Średnia lekarska pensja w tym szpitalu to prawie 11 tys. zł brutto. Najniższe pensje zaczynają się od kwoty ok. 3 tys. brutto. Pojedyncze kominy mogą sięgać trzykrotnej średniej. – Dysproporcje płacowe są oczywistością, bo są pochodną sytuacji związanej z kontraktami z NFZ – przyznaje Piotr Gołaszewski.

Jak podaje NIK, w niektórych szpitalach rekordziści wypracowali prawie 600 tys. zł rocznie. Uposażenie w wysokości 533 tys. zł i 590 tys. zł dotyczyło kardiologów interwencyjnych. Na te sumaryczne kwoty – jak podaje NIK – złożyło się m.in. wynagrodzenie za gotowość do pracy – 90 zł za godz. (120 zł za godz. – w dni wolne od pracy) oraz prowizja – do 300 zł za wykonaną koronarografię w trybie nagłym oraz do 1000 zł za angioplastykę.

Po drugiej stronie są jednak lekarze, którzy choć na to zasługują, ciągle nie są docenieni finansowo.

– W naszym szpitalu najbardziej niedoszacowane są okulistyka i laryngologia. Uważamy, że zabiegi te są bardzo ważne, i mamy poczucie, że ci specjaliści są pokrzywdzeni, ale niewiele jesteśmy w stanie zrobić. Rozwiązania problemu nie ułatwia także fakt, że nie są to zabiegi ratujące życie, więc nie ma mowy o nadwykonaniach – tłumaczy Piotr Gołaszewski ze Szpitala Bródnowskiego.

O kontroli NIK

Celem kontroli NIK była ocena działań podejmowanych przez kierownictwo SPZOZ dotyczących zatrudniania i wynagradzania personelu.

Badania obejmowały okres od 1 stycznia 2011 roku do 30 czerwca 2014 roku i były realizowane od 2 września 2014 roku do 30 stycznia 2015 roku.

Kontrolą objęto 22 jednostki, w tym 20 SPZOZ, dla których podmiotem tworzącym były samorządy, i dwa SPZOZ nadzorowane przez ministra spraw wewnętrznych.

Skontrolowane szpitale to: Szpital Powiatowy w Pyrzycach, SPZOZ MSW w Koszalinie, SPZOZ MSW w Gdańsku, Świętokrzyskie Centrum Matki i Noworodka Szpital Specjalistyczny w Kielcach, SPZOZ w Człuchowie, ZOZ w Ropczycach, ZOZ we Włoszczowie, Szpital Czerniakowski SPZOZ w Warszawie, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Czerwonej Górze, SPZOZ Opolskie Centrum Onkologii w Opolu, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Jaśle, ZOZ w Ostrowcu Świętokrzyskim, Specjalistyczny Szpital w Szczecinie-Zdunowie, Szpital Specjalistyczny w Chojnicach, Szpital Wojewódzki w Opolu, Wojewódzki Szpital im. Św. Ojca Pio w Przemyślu, Radomski Szpital Specjalistyczny w Radomiu, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Słupsku, Szpital Wojewódzki w Koszalinie, Szpital Wolski SPZOZ w Warszawie, Wojewódzki Szpital Chirurgii Urazowej w Warszawie.

Inna pokrzywdzona finansowo grupa w tym szpitalu to lekarze SOR. – Zdajemy sobie sprawę, że wykonują oni kluczowe zadania na bardzo trudnym odcinku i dlatego powinni mieć wsparcie oraz być premiowani za liczbę przyjętych pacjentów. Jednak nie mamy możliwości gratyfikacji, bo system rozliczeń tego nie przewiduje, a poza tym SOR przynosi straty – wyjaśnia Piotr Gołaszewski.

Jak dodaje, koszty pracy nie powinny przekraczać 65 proc. szpitalnego budżetu, w przeciwnym razie jako spółka prawa handlowego placówka zacznie mieć problemy z regulowaniem zobowiązań, np. rachunków za leki, nie będzie miała pieniędzy na inwestycje, przestanie się także rozwijać.

Piotr Gołaszewski zapewnia, że lekarze z niedochodowych oddziałów rozumieją, że niższe stawki nie są widzimisię szpitala, i przyjmują ten argument. – Wielu z nich wybrało zawód lekarza w poczuciu misji. Są tak bardzo oddani swojemu zawodowi, że zdarza im się czasem zapomnieć wystawić rachunek – zapewnia Piotr Gołaszewski.

A pozostali dlaczego się na to godzą? – Być może realizują się finansowo gdzieś indziej? – ocenia mój rozmówca. Nadziei upatruje w zmianach zasad finansowania usług przez NFZ. – Mówi się obecnie wiele o powiązaniu wielkości finansowania z jakością usług. Gdyby jakość była podstawą do rozliczeń, pojawiłaby się szansa dla naszych okulistów na wyższy kontrakt i lepsze zarobki – ocenia.

Sytuacja w wielu szpitalach pokazuje jednak, że bez adekwatnej zapłaty nawet najbardziej altruistyczni lekarze są coraz mniej skłonni wpierać swoją pracą niedochodowe SOR polskich szpitali.

W Mazowieckim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu młody lekarz po stażu na SOR otrzymuje 5 tys. zł brutto. Dyżurując, może podwoić tę kwotę. – Czy to dużo? Chyba jednak nie, skoro chętnych brak. Cały czas mam kłopot z obsadą dyżurów. Z tego powodu nie miałem urlopu. Stawki w porównaniu z warunkami pracy są zbyt niskie, aby przyciągnąć chętnych – mówi dr Piotr Roczniak, kierownik SOR w radomskim szpitalu.

Do góry